środa, 9 lipca 2014

Rozdział 33




Tego wieczoru długo rozmawiałam z mamą przez telefon. Ona zawsze była silna i służyła mi dobrą radą. To chyba jej doświadczenie życiowe sprawiało, że nigdy nie poddawała się emocjom. Wciągu całych dwudziestu lat nie widziałam, by chociażby jej dłonie drżały nerwowo. Jest dobrą kobietą. Nawet, kiedy zbroiłam coś jako kilkuletnie dziecko, nie krzyczała.


- Mamo… Czy to kiedyś się skończy?- szlochałam do słuchawki.
- Kochanie… Nigdy nie przestaniesz czuć. Miłość bywa bolesna, ale to najpiękniejszy stan. Nigdy nie zwracałam uwagi na twojego tatę w liceum, mimo że on prosił mnie dosłownie na kolanach o jedno spotkanie we dwoje. Byłam zimna… Nie znałam miłości, ale kiedy...- odetchnęła.- Kiedy pokochałam twojego ojca wszystko się zmieniło. Świat stał się piękniejszy, nabrał nowych, lepszych kolorów. Miłość nie jest myśleniem, a podążaniem za głosem serca. Nie myśl o innych, bo jeśli będziesz tkwiła w związku tylko dlatego, że nie chcesz ranić  Harry’ego, to właśnie siebie będziesz ranić najmocniej. Nie zmienia to oczywiście mojego zdania o Louis’ie. On nie jest dobrym facetem, kochanie.
- Mamo, nie chcę do niego wracać… Chcę się odkochać.- nie przestawałam płakać.
- Czas. Potrzebujesz czasu. Staraj się nie myśleć.
- Staram się!
- Pamiętaj, że nie musisz spędzić reszty życia z którymś z nich. Masz dwadzieścia lat, musisz się zabawić.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale przecież nie będę do końca życia dzieckiem.
- Póki co jeszcze nim jesteś…
- Mamo!- jęknęłam.
- No co? Zawsze będziesz moją małą Lottie!


Tak cholernie za nimi tęsknię!


- Przylecę do was na święta, dobrze?- szepnęłam.
- Oczywiście! Nie mogę się doczekać!
- Boję się.
- Co? Czego się boisz?
- Życia, Mamo. Co jeśli popełnię błąd i zostanę sama?
- Nie, Kochanie. Nigdy nie będziesz sama. Masz nas, przyjaciół, a co do chłopców… Zawsze zwracałaś na siebie ich uwagę.
- Nie prawda!
- Prawda. Jesteś śliczna.
- Nie wierzę.
- Ugh. Twoja siostra mnie woła, muszę kończyć. Kocham Cię. Pa.
- Pa pa. Tęsknię.


*  *  *



Z listą zakupów dla Kate w dłoni, wyszłam na ruchliwą londyńską ulicę. Ludzie biegali w tylko sobie znanych kierunkach, skupiając się tylko na swoich sprawach i problemach. Nikt nie dostrzegał uroku miasta, które zamieszkiwali. Te stare budynki, łączące w sobie style renesansowe, barokowe z domieszką nowoczesnych dodatków... Codzienna pogoda stolicy pasowała do atmosfery Londynu. Deszcz pojawiał się tutaj częściej niż słońce. Tego dnia było ciepło jak na Anglię, więc starałam się korzystać i zaszczepić w sobie choć trochę wewnętrznego spokoju.


- Halo?- odebrałam, wibrującą komórkę.
- Kocham Cię.- pierwsze słowa jakie usłyszałam sprawiły, że moje ciało przeszedł ciepły dreszcz.
- Harry?- pisnęłam.
- Tak, Kochanie. Przepraszam, że nie dzwoniłem jak dotąd, ale naprawdę mam niezły zapierdol. Czuję się jak w więzieniu.
- Aż tak źle?- zmartwiłam się.
- O tak! Zamknąłem się w kiblu, bo tak to nie mógłbym się nigdy z Tobą skontaktować.
- Moje biedactwo.
- Chciałbym być z Tobą w łóżku, zamiast… Kurwa. Znaleźli mnie.
- Skarbie, uważaj na siebie.
- To samo mogę powiedzieć Tobie.
- Oh, Harry. Kocham Cię i tak bardzo za Tobą tęsknię.
- Tylko nie płacz. Proszę.
- Nie będę. Obiecuję.
- Do usłyszenia, Misiu.


LOUIS’S POV


Usiadłem na kanapie naprzeciwko wielkiego telewizora plazmowego, popijając angielskie piwo prosto z butelki.


- Lou?- usłyszałem głos Eleanor, która uniosła brwii w geście zdziwienia. Była ubrana w ubrania od znanych projektantów (które oczywiście kupiłem jej ja), a jej twarz zdobił mocny makijaż.
- Hm?
- Jeszcze nie jesteś gotowy? I dlaczego pijesz?!- wyrwała napój z mojej dłoni.
- Gotowy na…?
- Idziemy na kolację do Kim i jej narzeczonego!
- To dzisiaj?
- Tak! Jesteś taki nieodpowiedzialny!- wymachiwała rękami.
- Musimy iść?
- Oczywiście! Boże, Louis.


Spojrzałem na nią z irytacją.


- Co ludzie pomyślą, gdy wejdę sama?! Pomyślałeś kiedykolwiek o kimś innym niż o sobie?!


To nie ja jestem tutaj egoistą.
Chyba.


- Spokojnie, El. Powiedz, że musiałem załatwić kilka spraw związanych z pracą.
- Jakim cudem jesteś taki spokojny?!
- Bo na tym świat się nie kończy, Kochanie.
- Dzieciak!- prychnęła, zrywając płaszcz z wieszaka. Po chwili trzasnęły drzwi wyjściowe.


Nareszcie mogłem zrelaksować się bez słuchana ciągłych monologów mojej narzeczonej. Ściągnąłem koszulkę, wyciągając nogi na całą długość sofy.


- Jak ty z nią wytrzymujesz?- warknął Niall, dotychczas znajdujący się w kuchni.


Ne odpowiedziałem, by nie wyjawiać faktu, że rzeczywiście z nią nie wytrzymuje, a moje nerwy są zszargane jak nigdy dotąd.


- Jak było w pracy, Profesorku?- zaśmiał się.
- Chujowo.
- Wow! Co za entuzjazm!- zaklaskał.
- Trudno.
- Co takiego się stało?


Horan może i był dzieckiem w skórze dwudziestojednoletniego faceta, ale znał mnie na tyle dobrze, by wiedzieć, że coś jest faktycznie na rzeczy. W momentach, kiedy miałem problemy potrafił być dobrym przyjacielem.


- A szkoda gadać...
- Najwyraźniej nie szkoda, bo nieźle Cię przybiło.
- Niall.- upomniałem go, ponieważ serio nie lubiłem, kiedy ujawniał swoje zdolności psychologiczne.
- Okej. Okej. Nie naciskam.
- Masz rację.


Zmieniłem kanał na jakiś sportowy.


- Brazylia nie jest jakoś ostatnio w najlepszej kondycji.- stwierdził Blondyn.
- … Lottie jest w mojej klasie na literaturze i do tego jestem jej wychowawcą.- wypaliłem na jednym wdechu.
- Wróć. CO?
- No.
- No to masz problem.
- No co ty nie powiesz, idioto?
- Wouou. Schowaj broń.
- Nie mam nastroju na żarty.


W głowie miałem cały czas słowa wypowiedziane przez Charlotte w szpitalu. Może ona nadal czuła do mnie to samo co ja do niej? Może to nie jest miłość a nienawiść? Nienawidzi mnie? W sumie to ma za co, ale nie mógłbym znieść świadomości, że osoba którą kocham uważa mnie za wroga.
To Harry jest jej jedynym.
Ach, tak.


- Przecież kochasz Elkę.
- …
- O nie! Stary! Ja znam ten wyraz twarzy! Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- O czym tu mówić? Jesteśmy facetami, pamiętasz?
- Ale… Dupek.


Niall z impetem postawił swoją butelkę na stolik, po czym wyszedł do kuchni. Znowu.


- Zostawiłeś cokolwiek w lodówce?!- krzyknąłem.
- Nie!
- Dzięki!


Wygląda na to, że będzie musiał zostać u mnie na dłużej niż planował.


- Deszcz pada!- oznajmiłem.

LOTTIE’S POV


- Oh. Super.- mruknęłam, czując krople wody, spadające na mój nos.


Weszłam do niewielkiej kawiarni, ukrytej pomiędzy warzywniakiem, a butikiem z ubraniami o niebagatelnych cenach. Oh tak. Londyn to miasto kontrastów.


- Poproszę English Breakfast.- trzy funty wylądowały na ladzie.
- Jak masz na imię?- zapytała sympatyczna kasjerka o imieniu Suzie, jak głosiła plakietka przyczepiona do jej zielonej bluzki.
- Char… Lottie.
- Okey. Zaraz Cię wywołamy.


Zajęłam stolik tuż przy ogromnej szybie, pełniącej funkcję ściany.


- Herbatki?- odezwał się ktoś nade mną, stawiając  dwa kubki na drewnianym blacie.


Luke odsunął wolne krzesło, po czym usiadł po drugiej stronie stolika.


- Co tutaj robisz?- zaciekawił się.
- Miałam zamiar iść na zakupy, ale niestety… Jak widać. Utknęłam tutaj.- machnęłam ręką w tylko mi znanym kierunku.
- Znam to.- rzucił.- To znaczy. Nie, żebym chodził na zakupy… Jak baba. – próbował się wytłumaczyć.- No wiesz… Ugh. Chciałem iść pojeździć, dah.
- Pojeździć?
- Do skateparku.
- Deskorolka? BMX? … Hulajnoga?
- Hulajnoga?- zachichotał.- Hulajnoga jest dla frajerów.
- Takich jak ty?- droczyłam się.
- Hej! Hej! Jeszcze mnie nawet nie znasz, Krasnoludku.
- Powiedzieć ci coś?- szepnęłam, nachylając się nad drewnianym blatem.- Nienawidzę żartów na temat mojego wzrostu.


Zaczęłam zbierać swoje rzeczy.


- Nie! Nie. Przepraszam. Nie chciałem się nabijać. Tak naprawdę to jest słodkie. Na serio. Czekaj.- klepał jak najęty, by zatrzymać mnie w lokalu.
- Wow. Zwolnij, Luke.


Spojrzał na mnie zdziwionym wzrokiem, przechylając śmiesznie głowę.


- Hm?
- Jesteś… Nie wiem. Nie potrafię Cię rozszyfrować.
- A potrzebujesz tego do…?
- Do poznania Cię.
- Pytanie brzmi, czy ja chcę żebyśmy się poznali.
- Chcesz. Widzę to w twoich oczach.


Spuściłam wzrok.


- Spokojnie. Wiem że masz chłopaka.- rzucił, znów niedbale siadając na krześle, które skrzypnęło.
- Zapewne od siostry.
- A od kogóż by innego.- w jego głosie usłyszałam nie znany mi akcent.
- Skąd jesteś?
- Z Londynu.


Znów udałam, że chcę wyjść.


- Z Melbourne. Jestem z Melbourne.
- Australijczyk?- uniosłam brwii ze zdziwienia.
- O, tak.
- Surfujesz?
- Stereotypy.- prychnął.- Wolę muzykę, nagrywanie filmików, deskę i tenis ziemny.
- A właśnie. Muzyka?
- Śpiewam.
- Serio?
- Potem mogę Ci pokazać jaki mam głos.
- Nie spodziewałam się!
- Nikt się nigdy nie spodziewa.- odsunął na bok  pusty kubek po kawie.


Delikatny, cwaniacki uśmieszek nie znikał z jego twarzy. Dopiero teraz dostrzegłam, iż jego włosy nie są już w jednolitym kolorze.


- Farbowałeś?
- Co? A. Pasemko. Lubię zmiany.
- Już chyba przestaje padać. Zmywam się.
- Spieszysz się?
- Muszę kupić jedzenie przyjaciółce.- powiedziałam szczerze.
- Nie może poczekać?
- Jest w ciąży.
- O. To zmienia stan rzeczy.
- Tak. Do jutra.
- Odprowadzę Cię… I tak nie mogę jeździć. Na mokrej jezdni zginął bym po dwóch metrach.


Zaśmiałam się na jego wyjaśnienia, jak i nieustępliwość.


- No dobrze, Australijczyku o imieniu Luke.


Chłopak przydepnął brzeg deskorolki, by ta podskoczyła i  wylądowała w jego ręku.


- W którą stronę?- zapytał.
- W lewo.


Patrzyłam jak moje białe trampki powoli pokrywają się podeszczową warstwą brudu.


- Kto jest starszy? Ty czy Jai?
- Ja! O calutkie dwie minuty!- odparł dumnie.
- Po czym ludzie was odróżniają? – to pytanie męczyło mnie od chwili, kiedy ich pierwszy raz zobaczyłam.
- Jeśli znają nas dłużej to po prostu się to czuje, ale jeśli nie… Jest kilka szczegółów.
- Na przykład?
- Um… Najłatwiejszy do wychwycenia jest pieprzyk u mnie, o tutaj.- dotknął na oślep miejsca nieco poniżej przerwy między brwiami.
- Ja mam tylko siostrę… Młodszą.
- Nie dogadujecie się?
- Nie, jest dobrze, ale po prostu… To na mnie od zawsze spadała odpowiedzialność, jako na najstarszą.
- Ja na szczęście jestem z tych najmłodszych.
- Dan jest najstarsza?
- Nie! Najstarszy jest Beau, później ona.
- Oh.
- Mieszkasz z rodzicami?


Zacisnęłam usta w cienką linię.


- Drażliwy temat?- domyślił się.
- Powiedzmy. Cała moja rodzina mieszka w USA.
- A ty za nimi tęsknisz, tak?
- Ugh. I to bardzo.
- Cóż… Jestem w tej samej sytuacji. Danielle opiekuje się nami tutaj, bo rodzice woleli zostać tam, gdzie się wychowywali. Gdyby Melbourne dawało możliwości studiowania pewnie tam bym został, ale… Jak widać jestem tutaj.- rozłożył ręce.
- Nie jest tak źle. O! To tutaj.- wskazałam na ogromny szyld z nazwą domu towarowego Oxford Street.
- Dotrzymać ci towarzystwa?
- Nie trzeba.
- So… Do jutra, dah.


Odwróciłam się z uśmiechem, nadal czując na swoich plecach jego wzrok.


- A wiesz co…?- powiedziałam, sprawiając że zawrócił.- Chyba jednak nie lubię robić zakupów sama
- Ja też nie lubię.- zaśmiał się.- To gdzie najpierw?
- Księgarnia.


* * *


Zaledwie dwadzieścia podręczników kosztowało mnie trzysta funtów, sprawiając że moja mina zrzedła.


- Przepraszam! Serio muszę przymierzyć te sukienkę! Przepraszam!- jęczałam pod jednym ze sklepów z ubraniami.


Luke przez chwilę nie poruszał się, po czym zobaczyłam cień rozbawionego uśmiechu przebiegający przez jego twarz.


- Poczekasz tutaj czy wejdziesz?
 - Zostanę.


Wyszukanie sukienki nie zajęło mi dużo czasu, ponieważ dostrzegłam ją na wieszaku tuż obok drzwi.


- Muszę ją mieć.- mówiłam do siebie w przymierzalni.- I będzie moja.


Kiedy rozsunęłam zasłonę, Luke czekał na fotelu naprzeciwko mnie.


- Ty? Tu?
- Ludzie patrzyli na mnie jak na idiotę, kiedy czekałem przed sklepem, jakbym oglądał te wszystkie… Cokolwiek.
- Gdzie masz deskę?
- Ochroniarz kazał mi zostawić u siebie na przechowanie. Chyba bał się, że coś odwalę.
- Patrząc na Ciebie, wszystko jest możliwe.
- Jesteś wredna!
- Ty też i jakoś nie narzekam.




* * *


- Więc, gdzie jest twój chłopak?- zapytał, kiedy wrzucałam kolejne produkty do wózka popychanego przez niego w ramach pomocy.
- Wyjechał.
- Dokąd?
- Na obóz bokserski.
- Wow. Niezła konkurencja się szykuje.


Na moment znieruchomiałam, jednak wystarczyło jedno spojrzenie na niego i wiedziałam, że żartuje.


- A ty? Masz dziewczynę czy preferujesz życie samotnika?
- Zerwałem z dziewczyną niedawno.
- Dlaczego, jeśli mogę spytać?
- Była suką. Zdradziła mnie z moim własnym przyjacielem z liceum.
- Skąd ja to znam?
- Serio?
- Cóż. Powiedzmy. Miałam narzeczonego.
- Takiego narzeczonego narzeczonego?
- Yhym. Pewnego dnia wróciłam do „naszego” domu i czekała na mnie dziewczyna, z którą był od kilku lat. Na czas naszego związku była niczego nieświadoma w Wenecji.
- Wow.
- Jest z nim w ciąży.- wyszeptałam, czując jak tracę wszystkie siły do życia.
- Dupek.


Pokiwałam głową, przygryzając wargę.


- Hej! Nie smuć się! – przytulił mnie nagle.
- Um… Tak, dzięki.
- Przepraszam. Nie powinienem.
- Nie, nie szkodzi.


Kręciłam się pomiędzy półkami jakby bez celu. Jedynym co miałam w tamtym momencie w głowie był Louis. Po raz kolejny zadawałam sobie pytanie, czy w ogóle mnie kochał? Dlaczego był ze mną skoro miał ją? Ładniejszą, bogatszą… Lepszą. Byłam taka głupia, obdarzając go tak mocnym uczuciem. Ponoć cierpienie jest nieodłącznym aspektem istnienia życia ludzkiego, ale  czy ktoś w dzieciństwie uprzedza nas jak wielki ból możemy w przyszłości czuć? Nikt. To jest najlepsze w dzieciństwie… Ta błogość i nieświadomość istnienia zła wykraczającego poza jakiekolwiek granice. W przedszkolu czymś wielkim było otrzymać cukierka od kolegi z grupy, z biegiem czasu słodkości zamieniały się na kwiatki od ucznia tej samej klasy w podstawówce… Dopiero w gimnazjum zaczynają się tak zwane „schody”. Pierwsze prawdziwe zakochania, pierwsze randki, pierwsze związki i pierwsze złamane serca… Ale czym byłby człowiek bez tych doświadczeń? Pustą skorupą?


- To wszystko?- ocknęłam się na dźwięk jego słów.
- Tak myślę.
- Dzwonił do mnie Jai. Muszę niestety lecieć, ale zdążę jeszcze odprowadzić Cię do mieszkania i pomóc taszczyć te reklamówki.
- Nie musisz.
- Ale chcę.

*  *  *

Była już godzina 19, kiedy dotarliśmy pod kamienicę.


- Dalej poradzę sobie sama.- uśmiechnęłam się, oddając mu deskorolkę.
- Miło było Cię poznać, Charlotte.
- Lottie.
- Lottie. Do jutra.


Jeszcze nim dotarłam do drzwi, zadzwonił mój telefon. Odstawiłam jedną torbę na chodnik.


- Halo?
- Dobry wieczór. Mówi dr Simons.


Zayn!


Czułam jak moje serce przestaje bić, a płuca pompować tlen.


Nie żyje?


Dlaczego od razu zakładam najgorsze?!


- Informuję tak jak obiecałem. Pani przyjaciel dzisiaj o godzinie 16 ocknął się z kilkutygodniowej śpiączki.


Reklamówki opadły bezwładnie na ziemię, podobnie jak moje ciało chwilę później.


Ilość słów: 2468

________________________________________________________________


Hej.
Rozdział szybciej niż sądziłam, bo po prostu... Wena. Jest najdłuższym z 
wszystkich dotychczasowym. Wersja, którą przeczytałyście jest tą trzecią. 
Zgadza się. Pisałam go trzy razy. Pierwsza wersja miała za dużo dialogów. 
Druga ogólnie mi się nie podobała, mimo że siedziałam nad nią do prawie
trzeciej w nocy. Tak, więc mam nadzieję, że ta wam się spodoba. Dodaję,
mimo że nie ma jeszcze 10 komentarzy pod ostatnim. Stwierdziłam, że ja się 
staram, a to czy wy to doceniacie to wasza sprawa. Oto 33 rozdział. Jeszcze trzy.
Staram się już tworzyć bloga dla drugiej części i myśleć nad nazwą, ale to 
kwestia czasu. Ka bum tss! Zayn się obudził :D 

Question 1. Lou wyzna miłość Lottie? Czy raczej ona zrobi to
pierwsza?

Question 2.  Jak zareaguje Kate na wiadomość, że Zayn się obudził?

Question 3. Czy Luke czuje coś do naszej Lots?

Odpowiedzi wiecie, gdzie umieszczać :))
Przepraszam za błędy, jeśli jakieś się pojawiły.

Little Bird 

8 komentarzy:

  1. Kochanie 2 razy dodałaś kawałek tekstu ;)
    Wow ! Wow ! Wow ! ZAYN SIĘ OBUDZIŁ ! OBUDZIŁ SIĘ ! TAK ! TAK ! TAK ! MAMO JAK SIĘ CIESZĘ !
    Czekałam an tę wiadomość tak długo ! Sama bym zemdlała, gdybym usłyszała tak radosną nowinę ! Jeny, jak się cieszę <3
    1.Wydaje mi się, że Lou, ale kto wie xd
    2.Oczywiście, że będzie wniebowzięta :3 Mam nadzieję, że ta natychmiastowa wiadomość nie wpłynie źle na ciążę... Bosz... Co ja wypisuje ! Jasne, że źle nie wpłynie ! *bije się po czole*
    3.Wydaje mi się, że bardzo ją polubił i pomału się w niej zakochuje ;)
    Świetny rozdział ! Kurde chcę już następny rozdział xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  2. Yay!
    Cieszę się strasznie z tego rozdziału ale szczerze..? Nie wygląda na najdłuższy ze wszystkich XD
    Super rozdział, idealna muzyka <3
    Q1- Lou będzie pierwszy, Lottie go nie kocha DUUUUH
    Q2- No chyba nie będzie się złościć ani smucić lmao
    Q3- Tak mi się wydaje, ale jak tylko spróbuje ją dotknąć to zabiję XD
    A teraz moje pytanie do ciebie: Czy będziesz robiła jakąś przerwę pomiędzy ff czy zaczniesz pisać to drugie od razu?
    Czekam na nexta
    @uniquenewstyles

    OdpowiedzUsuń
  3. 1.One
    2.Będzie płakać ze szczęścia
    3.Chyba tak

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział jest serio świetny! czekam na kolejny ;) @_bizzleismine_

    OdpowiedzUsuń
  5. Super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  6. Miło czyta sie twoje ff i notki :) ;****

    OdpowiedzUsuń
  7. 1.Na serio nie mam pojęcia. Chce tylko żeby była z Harrym.
    2.Zemdleje na pewno. Tylko żeby dziecku się nic nie stało.
    3. No może zaczynać coś czuć ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. padłam razem z nią. NARESZCIE! <3
    @SpeedwayoweLove

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K