Tego wieczoru długo rozmawiałam z
mamą przez telefon. Ona zawsze była silna i służyła mi dobrą radą. To chyba jej
doświadczenie życiowe sprawiało, że nigdy nie poddawała się emocjom. Wciągu
całych dwudziestu lat nie widziałam, by chociażby jej dłonie drżały nerwowo.
Jest dobrą kobietą. Nawet, kiedy zbroiłam coś jako kilkuletnie dziecko, nie
krzyczała.
- Mamo… Czy to kiedyś się
skończy?- szlochałam do słuchawki.
- Kochanie… Nigdy nie
przestaniesz czuć. Miłość bywa bolesna, ale to najpiękniejszy stan. Nigdy nie
zwracałam uwagi na twojego tatę w liceum, mimo że on prosił mnie dosłownie na
kolanach o jedno spotkanie we dwoje. Byłam zimna… Nie znałam miłości, ale
kiedy...- odetchnęła.- Kiedy pokochałam twojego ojca wszystko się zmieniło.
Świat stał się piękniejszy, nabrał nowych, lepszych kolorów. Miłość nie jest
myśleniem, a podążaniem za głosem serca. Nie myśl o innych, bo jeśli będziesz
tkwiła w związku tylko dlatego, że nie chcesz ranić Harry’ego, to właśnie siebie będziesz ranić
najmocniej. Nie zmienia to oczywiście mojego zdania o Louis’ie. On nie jest
dobrym facetem, kochanie.
- Mamo, nie chcę do niego wracać…
Chcę się odkochać.- nie przestawałam płakać.
- Czas. Potrzebujesz czasu.
Staraj się nie myśleć.
- Staram się!
- Pamiętaj, że nie musisz spędzić
reszty życia z którymś z nich. Masz dwadzieścia lat, musisz się zabawić.
- Zdaję sobie z tego sprawę, ale
przecież nie będę do końca życia dzieckiem.
- Póki co jeszcze nim jesteś…
- Mamo!- jęknęłam.
- No co? Zawsze będziesz moją
małą Lottie!
Tak cholernie za nimi tęsknię!
- Przylecę do was na święta,
dobrze?- szepnęłam.
- Oczywiście! Nie mogę się
doczekać!
- Boję się.
- Co? Czego się boisz?
- Życia, Mamo. Co jeśli popełnię
błąd i zostanę sama?
- Nie, Kochanie. Nigdy nie
będziesz sama. Masz nas, przyjaciół, a co do chłopców… Zawsze zwracałaś na
siebie ich uwagę.
- Nie prawda!
- Prawda. Jesteś śliczna.
- Nie wierzę.
- Ugh. Twoja siostra mnie woła,
muszę kończyć. Kocham Cię. Pa.
- Pa pa. Tęsknię.
* * *
Z listą zakupów dla Kate w dłoni,
wyszłam na ruchliwą londyńską ulicę. Ludzie biegali w tylko sobie znanych
kierunkach, skupiając się tylko na swoich sprawach i problemach. Nikt nie
dostrzegał uroku miasta, które zamieszkiwali. Te stare budynki, łączące w sobie
style renesansowe, barokowe z domieszką nowoczesnych dodatków... Codzienna
pogoda stolicy pasowała do atmosfery Londynu. Deszcz pojawiał się tutaj
częściej niż słońce. Tego dnia było ciepło jak na Anglię, więc starałam się
korzystać i zaszczepić w sobie choć trochę wewnętrznego spokoju.
- Halo?- odebrałam, wibrującą
komórkę.
- Kocham Cię.- pierwsze słowa
jakie usłyszałam sprawiły, że moje ciało przeszedł ciepły dreszcz.
- Harry?- pisnęłam.
- Tak, Kochanie. Przepraszam, że
nie dzwoniłem jak dotąd, ale naprawdę mam niezły zapierdol. Czuję się jak w
więzieniu.
- Aż tak źle?- zmartwiłam się.
- O tak! Zamknąłem się w kiblu,
bo tak to nie mógłbym się nigdy z Tobą skontaktować.
- Moje biedactwo.
- Chciałbym być z Tobą w łóżku,
zamiast… Kurwa. Znaleźli mnie.
- Skarbie, uważaj na siebie.
- To samo mogę powiedzieć Tobie.
- Oh, Harry. Kocham Cię i tak
bardzo za Tobą tęsknię.
- Tylko nie płacz. Proszę.
- Nie będę. Obiecuję.
- Do usłyszenia, Misiu.
LOUIS’S POV
Usiadłem na kanapie naprzeciwko
wielkiego telewizora plazmowego, popijając angielskie piwo prosto z butelki.
- Lou?- usłyszałem głos Eleanor,
która uniosła brwii w geście zdziwienia. Była ubrana w ubrania od znanych
projektantów (które oczywiście kupiłem jej ja), a jej twarz zdobił mocny
makijaż.
- Hm?
- Jeszcze nie jesteś gotowy? I
dlaczego pijesz?!- wyrwała napój z mojej dłoni.
- Gotowy na…?
- Idziemy na kolację do Kim i jej
narzeczonego!
- To dzisiaj?
- Tak! Jesteś taki
nieodpowiedzialny!- wymachiwała rękami.
- Musimy iść?
- Oczywiście! Boże, Louis.
Spojrzałem na nią z irytacją.
- Co ludzie pomyślą, gdy wejdę
sama?! Pomyślałeś kiedykolwiek o kimś innym niż o sobie?!
To nie ja jestem tutaj egoistą.
Chyba.
- Spokojnie, El. Powiedz, że
musiałem załatwić kilka spraw związanych z pracą.
- Jakim cudem jesteś taki
spokojny?!
- Bo na tym świat się nie kończy,
Kochanie.
- Dzieciak!- prychnęła, zrywając
płaszcz z wieszaka. Po chwili trzasnęły drzwi wyjściowe.
Nareszcie mogłem zrelaksować się
bez słuchana ciągłych monologów mojej narzeczonej. Ściągnąłem koszulkę,
wyciągając nogi na całą długość sofy.
- Jak ty z
nią wytrzymujesz?- warknął Niall, dotychczas znajdujący się w kuchni.
Ne
odpowiedziałem, by nie wyjawiać faktu, że rzeczywiście z nią nie wytrzymuje, a
moje nerwy są zszargane jak nigdy dotąd.
- Jak było
w pracy, Profesorku?- zaśmiał się.
- Chujowo.
- Wow! Co
za entuzjazm!- zaklaskał.
- Trudno.
- Co
takiego się stało?
Horan może
i był dzieckiem w skórze dwudziestojednoletniego faceta, ale znał mnie na tyle
dobrze, by wiedzieć, że coś jest faktycznie na rzeczy. W momentach, kiedy
miałem problemy potrafił być dobrym przyjacielem.
- A szkoda
gadać...
-
Najwyraźniej nie szkoda, bo nieźle Cię przybiło.
- Niall.-
upomniałem go, ponieważ serio nie lubiłem, kiedy ujawniał swoje zdolności
psychologiczne.
- Okej.
Okej. Nie naciskam.
- Masz
rację.
Zmieniłem
kanał na jakiś sportowy.
- Brazylia
nie jest jakoś ostatnio w najlepszej kondycji.- stwierdził Blondyn.
- … Lottie
jest w mojej klasie na literaturze i do tego jestem jej wychowawcą.- wypaliłem
na jednym wdechu.
- Wróć.
CO?
- No.
- No to
masz problem.
- No co ty
nie powiesz, idioto?
- Wouou.
Schowaj broń.
- Nie mam
nastroju na żarty.
W głowie
miałem cały czas słowa wypowiedziane przez Charlotte w szpitalu. Może ona nadal
czuła do mnie to samo co ja do niej? Może to nie jest miłość a nienawiść?
Nienawidzi mnie? W sumie to ma za co, ale nie mógłbym znieść świadomości, że
osoba którą kocham uważa mnie za wroga.
To Harry
jest jej jedynym.
Ach, tak.
- Przecież
kochasz Elkę.
- …
- O nie!
Stary! Ja znam ten wyraz twarzy! Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
- O czym
tu mówić? Jesteśmy facetami, pamiętasz?
- Ale…
Dupek.
Niall z
impetem postawił swoją butelkę na stolik, po czym wyszedł do kuchni. Znowu.
-
Zostawiłeś cokolwiek w lodówce?!- krzyknąłem.
- Nie!
- Dzięki!
Wygląda na
to, że będzie musiał zostać u mnie na dłużej niż planował.
- Deszcz
pada!- oznajmiłem.
LOTTIE’S
POV
- Oh.
Super.- mruknęłam, czując krople wody, spadające na mój nos.
Weszłam do niewielkiej kawiarni,
ukrytej pomiędzy warzywniakiem, a butikiem z ubraniami o niebagatelnych cenach.
Oh tak. Londyn to miasto kontrastów.
- Poproszę English Breakfast.- trzy
funty wylądowały na ladzie.
- Jak masz na imię?- zapytała
sympatyczna kasjerka o imieniu Suzie, jak głosiła plakietka przyczepiona do jej
zielonej bluzki.
- Char… Lottie.
- Okey. Zaraz Cię wywołamy.
Zajęłam stolik tuż przy ogromnej
szybie, pełniącej funkcję ściany.
- Herbatki?- odezwał się ktoś
nade mną, stawiając dwa kubki na
drewnianym blacie.
Luke odsunął wolne krzesło, po
czym usiadł po drugiej stronie stolika.
- Co tutaj robisz?- zaciekawił
się.
- Miałam zamiar iść na zakupy,
ale niestety… Jak widać. Utknęłam tutaj.- machnęłam ręką w tylko mi znanym
kierunku.
- Znam to.- rzucił.- To znaczy.
Nie, żebym chodził na zakupy… Jak baba. – próbował się wytłumaczyć.- No wiesz…
Ugh. Chciałem iść pojeździć, dah.
- Pojeździć?
- Do skateparku.
- Deskorolka? BMX? … Hulajnoga?
- Hulajnoga?- zachichotał.-
Hulajnoga jest dla frajerów.
- Takich jak ty?- droczyłam się.
- Hej! Hej! Jeszcze mnie nawet
nie znasz, Krasnoludku.
- Powiedzieć ci coś?- szepnęłam,
nachylając się nad drewnianym blatem.- Nienawidzę żartów na temat mojego
wzrostu.
Zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
- Nie! Nie. Przepraszam. Nie
chciałem się nabijać. Tak naprawdę to jest słodkie. Na serio. Czekaj.- klepał
jak najęty, by zatrzymać mnie w lokalu.
- Wow. Zwolnij, Luke.
Spojrzał na mnie zdziwionym
wzrokiem, przechylając śmiesznie głowę.
- Hm?
- Jesteś… Nie wiem. Nie potrafię
Cię rozszyfrować.
- A potrzebujesz tego do…?
- Do poznania Cię.
- Pytanie brzmi, czy ja chcę
żebyśmy się poznali.
- Chcesz. Widzę to w twoich
oczach.
Spuściłam wzrok.
- Spokojnie. Wiem że masz
chłopaka.- rzucił, znów niedbale siadając na krześle, które skrzypnęło.
- Zapewne od siostry.
- A od kogóż by innego.- w jego
głosie usłyszałam nie znany mi akcent.
- Skąd jesteś?
- Z Londynu.
Znów udałam, że chcę wyjść.
- Z Melbourne. Jestem z
Melbourne.
- Australijczyk?- uniosłam brwii
ze zdziwienia.
- O, tak.
- Surfujesz?
- Stereotypy.- prychnął.- Wolę
muzykę, nagrywanie filmików, deskę i tenis ziemny.
- A właśnie. Muzyka?
- Śpiewam.
- Serio?
- Potem mogę Ci pokazać jaki mam
głos.
- Nie spodziewałam się!
- Nikt się nigdy nie spodziewa.-
odsunął na bok pusty kubek po kawie.
Delikatny, cwaniacki uśmieszek
nie znikał z jego twarzy. Dopiero teraz dostrzegłam, iż jego włosy nie są już w
jednolitym kolorze.
-
Farbowałeś?
- Co? A.
Pasemko. Lubię zmiany.
- Już chyba przestaje padać.
Zmywam się.
- Spieszysz się?
- Muszę kupić jedzenie
przyjaciółce.- powiedziałam szczerze.
- Nie może poczekać?
- Jest w ciąży.
- O. To zmienia stan rzeczy.
- Tak. Do jutra.
- Odprowadzę Cię… I tak nie mogę
jeździć. Na mokrej jezdni zginął bym po dwóch metrach.
Zaśmiałam się na jego
wyjaśnienia, jak i nieustępliwość.
- No dobrze, Australijczyku o
imieniu Luke.
Chłopak przydepnął brzeg
deskorolki, by ta podskoczyła i
wylądowała w jego ręku.
- W którą stronę?- zapytał.
- W lewo.
Patrzyłam jak moje białe trampki
powoli pokrywają się podeszczową warstwą brudu.
- Kto jest starszy? Ty czy Jai?
- Ja! O calutkie dwie minuty!-
odparł dumnie.
- Po czym ludzie was odróżniają?
– to pytanie męczyło mnie od chwili, kiedy ich pierwszy raz zobaczyłam.
- Jeśli znają nas dłużej to po
prostu się to czuje, ale jeśli nie… Jest kilka szczegółów.
- Na przykład?
- Um… Najłatwiejszy do
wychwycenia jest pieprzyk u mnie, o tutaj.- dotknął na oślep miejsca nieco
poniżej przerwy między brwiami.
- Ja mam tylko siostrę… Młodszą.
- Nie dogadujecie się?
- Nie, jest dobrze, ale po
prostu… To na mnie od zawsze spadała odpowiedzialność, jako na najstarszą.
- Ja na szczęście jestem z tych
najmłodszych.
- Dan jest najstarsza?
- Nie! Najstarszy jest Beau,
później ona.
- Oh.
- Mieszkasz z rodzicami?
Zacisnęłam usta w cienką linię.
- Drażliwy temat?- domyślił się.
- Powiedzmy. Cała moja rodzina
mieszka w USA.
- A ty za nimi tęsknisz, tak?
- Ugh. I to bardzo.
- Cóż… Jestem w tej samej
sytuacji. Danielle opiekuje się nami tutaj, bo rodzice woleli zostać tam, gdzie
się wychowywali. Gdyby Melbourne dawało możliwości studiowania pewnie tam bym
został, ale… Jak widać jestem tutaj.- rozłożył ręce.
- Nie jest tak źle. O! To tutaj.-
wskazałam na ogromny szyld z nazwą domu towarowego Oxford Street.
- Dotrzymać ci towarzystwa?
- Nie trzeba.
- So… Do jutra, dah.
Odwróciłam się z uśmiechem, nadal
czując na swoich plecach jego wzrok.
- A wiesz
co…?- powiedziałam, sprawiając że zawrócił.- Chyba jednak nie lubię robić
zakupów sama
- Ja też
nie lubię.- zaśmiał się.- To gdzie najpierw?
-
Księgarnia.
*
* *
Zaledwie
dwadzieścia podręczników kosztowało mnie trzysta funtów, sprawiając że moja
mina zrzedła.
-
Przepraszam! Serio muszę przymierzyć te sukienkę! Przepraszam!- jęczałam pod
jednym ze sklepów z ubraniami.
Luke przez chwilę nie poruszał
się, po czym zobaczyłam cień rozbawionego uśmiechu przebiegający przez jego
twarz.
- Poczekasz tutaj czy wejdziesz?
- Zostanę.
Wyszukanie sukienki nie zajęło mi
dużo czasu, ponieważ dostrzegłam ją na wieszaku tuż obok drzwi.
- Muszę ją mieć.- mówiłam do
siebie w przymierzalni.- I będzie moja.
Kiedy rozsunęłam zasłonę, Luke
czekał na fotelu naprzeciwko mnie.
- Ty? Tu?
- Ludzie patrzyli na mnie jak na
idiotę, kiedy czekałem przed sklepem, jakbym oglądał te wszystkie… Cokolwiek.
- Gdzie masz deskę?
- Ochroniarz kazał mi zostawić u
siebie na przechowanie. Chyba bał się, że coś odwalę.
- Patrząc na Ciebie, wszystko
jest możliwe.
- Jesteś wredna!
- Ty też i jakoś nie narzekam.
* * *
- Więc, gdzie jest twój chłopak?-
zapytał, kiedy wrzucałam kolejne produkty do wózka popychanego przez niego w
ramach pomocy.
- Wyjechał.
- Dokąd?
- Na obóz bokserski.
- Wow. Niezła konkurencja się
szykuje.
Na moment znieruchomiałam, jednak
wystarczyło jedno spojrzenie na niego i wiedziałam, że żartuje.
- A ty? Masz dziewczynę czy
preferujesz życie samotnika?
- Zerwałem z dziewczyną niedawno.
- Dlaczego, jeśli mogę spytać?
- Była suką. Zdradziła mnie z
moim własnym przyjacielem z liceum.
- Skąd ja to znam?
- Serio?
- Cóż. Powiedzmy. Miałam
narzeczonego.
- Takiego narzeczonego
narzeczonego?
- Yhym. Pewnego dnia wróciłam do
„naszego” domu i czekała na mnie dziewczyna, z którą był od kilku lat. Na czas
naszego związku była niczego nieświadoma w Wenecji.
- Wow.
- Jest z nim w ciąży.-
wyszeptałam, czując jak tracę wszystkie siły do życia.
- Dupek.
Pokiwałam głową, przygryzając
wargę.
- Hej! Nie smuć się! – przytulił
mnie nagle.
- Um… Tak, dzięki.
- Przepraszam. Nie powinienem.
- Nie, nie szkodzi.
Kręciłam się pomiędzy półkami
jakby bez celu. Jedynym co miałam w tamtym momencie w głowie był Louis. Po raz
kolejny zadawałam sobie pytanie, czy w ogóle mnie kochał? Dlaczego był ze mną
skoro miał ją? Ładniejszą, bogatszą… Lepszą. Byłam taka głupia, obdarzając go
tak mocnym uczuciem. Ponoć cierpienie jest nieodłącznym aspektem istnienia
życia ludzkiego, ale czy ktoś w
dzieciństwie uprzedza nas jak wielki ból możemy w przyszłości czuć? Nikt. To
jest najlepsze w dzieciństwie… Ta błogość i nieświadomość istnienia zła
wykraczającego poza jakiekolwiek granice. W przedszkolu czymś wielkim było
otrzymać cukierka od kolegi z grupy, z biegiem czasu słodkości zamieniały się
na kwiatki od ucznia tej samej klasy w podstawówce… Dopiero w gimnazjum
zaczynają się tak zwane „schody”. Pierwsze prawdziwe zakochania, pierwsze
randki, pierwsze związki i pierwsze złamane serca… Ale czym byłby człowiek bez
tych doświadczeń? Pustą skorupą?
- To wszystko?- ocknęłam się na
dźwięk jego słów.
- Tak myślę.
- Dzwonił do mnie Jai. Muszę
niestety lecieć, ale zdążę jeszcze odprowadzić Cię do mieszkania i pomóc
taszczyć te reklamówki.
- Nie musisz.
- Ale chcę.
* * *
Była już godzina 19, kiedy
dotarliśmy pod kamienicę.
- Dalej poradzę sobie sama.-
uśmiechnęłam się, oddając mu deskorolkę.
- Miło było Cię poznać,
Charlotte.
- Lottie.
- Lottie. Do jutra.
Jeszcze nim dotarłam do drzwi,
zadzwonił mój telefon. Odstawiłam jedną torbę na chodnik.
- Halo?
- Dobry wieczór. Mówi dr Simons.
Zayn!
Czułam jak moje serce przestaje
bić, a płuca pompować tlen.
Nie żyje?
Dlaczego od razu zakładam
najgorsze?!
- Informuję tak jak obiecałem.
Pani przyjaciel dzisiaj o godzinie 16 ocknął się z kilkutygodniowej śpiączki.
Reklamówki opadły bezwładnie na
ziemię, podobnie jak moje ciało chwilę później.
Ilość słów: 2468
Hej.
Rozdział szybciej niż sądziłam, bo po prostu... Wena. Jest najdłuższym z
wszystkich dotychczasowym. Wersja, którą przeczytałyście jest tą trzecią.
Zgadza się. Pisałam go trzy razy. Pierwsza wersja miała za dużo dialogów.
Druga ogólnie mi się nie podobała, mimo że siedziałam nad nią do prawie
trzeciej w nocy. Tak, więc mam nadzieję, że ta wam się spodoba. Dodaję,
mimo że nie ma jeszcze 10 komentarzy pod ostatnim. Stwierdziłam, że ja się
staram, a to czy wy to doceniacie to wasza sprawa. Oto 33 rozdział. Jeszcze trzy.
Staram się już tworzyć bloga dla drugiej części i myśleć nad nazwą, ale to
kwestia czasu. Ka bum tss! Zayn się obudził :D
Question 1. Lou wyzna miłość Lottie? Czy raczej ona zrobi to
pierwsza?
Question 2. Jak zareaguje Kate na wiadomość, że Zayn się obudził?
Question 3. Czy Luke czuje coś do naszej Lots?
Odpowiedzi wiecie, gdzie umieszczać :))
Przepraszam za błędy, jeśli jakieś się pojawiły.
Little Bird
Kochanie 2 razy dodałaś kawałek tekstu ;)
OdpowiedzUsuńWow ! Wow ! Wow ! ZAYN SIĘ OBUDZIŁ ! OBUDZIŁ SIĘ ! TAK ! TAK ! TAK ! MAMO JAK SIĘ CIESZĘ !
Czekałam an tę wiadomość tak długo ! Sama bym zemdlała, gdybym usłyszała tak radosną nowinę ! Jeny, jak się cieszę <3
1.Wydaje mi się, że Lou, ale kto wie xd
2.Oczywiście, że będzie wniebowzięta :3 Mam nadzieję, że ta natychmiastowa wiadomość nie wpłynie źle na ciążę... Bosz... Co ja wypisuje ! Jasne, że źle nie wpłynie ! *bije się po czole*
3.Wydaje mi się, że bardzo ją polubił i pomału się w niej zakochuje ;)
Świetny rozdział ! Kurde chcę już następny rozdział xx
@droowseex
Yay!
OdpowiedzUsuńCieszę się strasznie z tego rozdziału ale szczerze..? Nie wygląda na najdłuższy ze wszystkich XD
Super rozdział, idealna muzyka <3
Q1- Lou będzie pierwszy, Lottie go nie kocha DUUUUH
Q2- No chyba nie będzie się złościć ani smucić lmao
Q3- Tak mi się wydaje, ale jak tylko spróbuje ją dotknąć to zabiję XD
A teraz moje pytanie do ciebie: Czy będziesz robiła jakąś przerwę pomiędzy ff czy zaczniesz pisać to drugie od razu?
Czekam na nexta
@uniquenewstyles
1.One
OdpowiedzUsuń2.Będzie płakać ze szczęścia
3.Chyba tak
rozdział jest serio świetny! czekam na kolejny ;) @_bizzleismine_
OdpowiedzUsuńSuper rozdział!
OdpowiedzUsuńMiło czyta sie twoje ff i notki :) ;****
OdpowiedzUsuń1.Na serio nie mam pojęcia. Chce tylko żeby była z Harrym.
OdpowiedzUsuń2.Zemdleje na pewno. Tylko żeby dziecku się nic nie stało.
3. No może zaczynać coś czuć ;)
padłam razem z nią. NARESZCIE! <3
OdpowiedzUsuń@SpeedwayoweLove