poniedziałek, 21 lipca 2014

Rozdział 35




Pamiętajcie o zapisywaniu się do Informowanych drugiej części :) 


- Otworzę.- powiedziałam, słysząc pukanie do drzwi.

Jeszcze chwilę po otworzeniu drzwi przed gościem, przecierałam zamglone przez łzy oczy. Domyślałam się, że prawdopodobnie za progiem stoi Kate, bądź jedna z naszych zrzędliwych sąsiadek, by poprosić o ściszenie już i tak ledwo słyszalnego filmu. Jednak w momencie, w którym zostałam przyparta do ściany obok wejścia, wiedziałam już, że na pewno nie jest to kobieta.

- Co do…

Zauważyłam Lou, delikatnie zamykającego drewnianą powłokę.

-Co ty tu robisz?!- szepnęłam oskarżycielskim tonem.- Idź mi stąd!
- N…
- Kto… Co? Um. Ja… Ten.- Demi była zdezorientowana na widok Bruneta, stojącego zdecydowanie za blisko mojego ciała.

W chwili, w której moja przyjaciółka ulotniła się do salonu, Boo Bear ujął moją dłoń, by zabrać mnie do mojej sypialni.

- Co ty tu do cholery robisz?!
- Płakałaś?- zmrużył oczy.
- Oglądałam filmy z Demi, dopóki się nie pojawiłeś.

Byłam szczęśliwa, dopóki się nie pojawiłeś.
A może nie?

- Nie mogłem spać… Wyszedłem z domu i nie wiem… Po prostu. Jestem tutaj.- wyjaśnił, jakby nie potrafiąc zmierzyć się z moim wzrokiem.

Ten mężczyzna, który stał wtedy przede mną ani w jednym calu nie przypominał statecznego profesora na światowej klasy uczelni. Ten tutaj bardziej przypominał zagubionego nastolatka. Obcisłe czarne spodnie, brudne vansy i rozciągnięta szara koszulka, to zdecydowanie nie jest opis ubioru nauczyciela. To był prawdziwy Lou. Lou, przed którym nie stawiano kolejnych wyzwań. Lou, który potrafił rozśmieszać ludzi w swoim otoczeniu. Lou, który wolał spędzać czas z przyjaciół, niż zarabiać pieniądze. Właśnie w takim chłopaku niegdyś się zakochałam.

- Dlaczego do mnie?- zapytałam drżącym głosem.
-Przyzwyczajenie?- zawahał się.- Chyba bardziej kierowała mną tęsknota.
- Tęsknota?
- Nie pytaj. Pytania nie są dla Ciebie i dla mnie dobre.
- Owszem.
- Niedługo zniknę z uniwerku… Zmienię status z kawalera na… Ugh. Tęsknię za Nami. Tęsknię, rozumiesz? 
- Louis…
- Nie, Lottie. Nie tym razem. Tęsknię za Tobą tak bardzo, że czasami mam ochotę wyrywać sobie włosy z głowy. Nie wszystko się pozmieniało… Będę miał żonę, ale to ty zawsze będziesz moją pierwszą… Miłością? Nie jest tak, że nadal Cię kocham. Kocham Eleanor, ale pozostaje ten sentyment…

Ałć. Zabolało.

Sentyment, kurwa?
Serio?
Boże.

Staliśmy przez moment w ciszy, wpatrując się tylko w siebie nawzajem.

- Dziękuję za pokochanie mnie.- powiedział.
- Jak można Cię nie kochać.

Zacytowaliśmy jedną z pierwszych komedii, jaką razem oglądaliśmy. 

- Dziesiątego września przeprowadzamy się do Francji, otwieram tam nową firmę… Mam nadzieję, że zdążę jeszcze się z Tobą pożegnać.
- Może…
- Więc…
- Więc…

Nagle przytulił mnie w ten sam sposób, przez który kilka miesięcy temu czułam motylki w brzuchu, a moje kolana miękły.

- Do jutra.
- Do jutra.- pokiwałam głową.

Cholernie trudno było mi zasnąć tej nocy. Gdy tylko zamykałam oczy, w mojej głowie pojawiały się te dobrze znane mi błękitne tęczówki. Dlaczego powiedział tak wiele pełnych uczucia słów?

Tęskni za Tobą.

Było tak dobrze, dopóki Harry nie wyjechał. Kiedy nie miałam Loczka u swojego boku, czułam się bezbronna i samotna… Samotna ja to ja, która analizuje i wspomina. Robię wtedy to czego nie powinnam. Zdecydowanie nie powinnam rozmyślać i śnić o kimś kto złamał moje serce, po czym mnie ignorował. 


*.*.*


- Naleśnika?- zaświergotała rankiem Kate.
- Nie. Nic chyba dzisiaj nie przełknę.- mruknęłam.
- Nie dziwię się.- powiedziała pod nosem Dems.
- Co to znaczy?
- Naszą kochaną Lottie odwiedził wczoraj Lou.
- Co? Co? Co chciał?- skupiły się na mnie.
- Rozmawialiśmy. Niedługo żeni się i przeprowadza do Francji, chciał się pożegnać.- wzruszyłam ramionami.
- Przygwożdżając  Cię do ściany?
- Nie pytaj. Niedługo wyleci stąd i już nigdy więcej go nie zobaczę.
- I jak się z tym czujesz?- Kate nachyliła się, by lepiej słyszeć moją odpowiedź.
- Czuję się… Czuję się jak na spotkaniu z psychologiem czy terapeutą. –gwałtownie wstałam od stołu, by zmienić ubrania w łazience.


*.*.*


Tego dnia rodzeństwo Mystery  (Danielle, Jai, Luke) nie pojawiło się na uczelni. Lucas miał trening piłki nożnej, a  Mason ćwiczył z chórem do jakiegoś ważnego koncertu.  Hale, ja, Nash i Cameron spędzaliśmy przerwy pomiędzy zajęciami na placu przed uniwersytetem, sącząc kawę z automatu. 

- Słuchaj…- Jake uśmiechnął się nieśmiało.- Dzisiaj niedaleko Londynu rozłożyli wesołe miasteczko i…
- I?
- I zastanawiałem się czy… Czy może zechciałabyś wybrać się tam… ze mną?- jąkał się.
- Aww. 

Musiałam to zrobić! Rumieniący się chłopak to dla mnie najbardziej uroczy widok świata.

- Co?- jego oczy rozszerzyły się.
- Nie. Nic. W sumie to dzisiaj chyba nie mam żadnych planów, więc… Tak. Z chęcią.
- Serio?
- Oczywiście!- zachichotałam.
- Przyjadę po Ciebie o 17.
Louis rozmawiał z jednym z uczniów niedaleko nas, opierając się o ścianę. Miał na sobie eleganckie buty, białą koszulę, kamizelkę od garnituru oraz czarne spodnie.

- Na kogo tak patrzysz?- zaciekawił się Cam.
- Um… Tak sobie patrzę.

W tym samym momencie Tommo utkwił we mnie spojrzenie swoich oczu. Kąciki moich ust uniosły się delikatnie, po czym spuściłam głowę.

- Chciałabym pojechać nad wybrzeże…- westchnęłam.
- Nasz dziadek ma domek na plaży.- zasugerował Nash.
- No właśnie. Powiedział, że mógłby nam go użyczyć na imprezy czy coś, jeśli rodzice nie zgodzili by się na domówkę.- ożywił się Cameron.- Moglibyśmy pojechać tam na weekend!
- Teraz jest już zimno.- skrzywiłam się.
- Możemy pojechać po prostu posiedzieć przy kominku. 
- Czemu nie.

Rozbrzmiał dzwonek, zwiastujący rozpoczęcie nowej lekcji. Literatura.

- Dzień dobry, Klaso.- powiedział Lou, jak zwykle siadając na brzegu biurka. Oparł łokieć na kolanie, a jego kciuk kreślił łuk na jego dolnej wardze.- Gotowi?!

Muszę przyznać, iż jego zajęcia są jednymi z moich ulubionych. Jako nauczyciel potrafi zarażać pozytywną energią i zachęcać do zgłębiania sensu morału płynącego z danego tekstu.

- Strona 212.- oznajmił.
- Przecież wczoraj byliśmy dopiero na stronie 14.- oburzył się ktoś na tyle pomieszczenia.
- To nie ma znaczenia. Przeczytajmy. Ktoś chętny?

Nikt nie podniósł ręki, ani nie odezwał się.

- Okej. Lo… Charlotte?- spojrzał na mnie.
- Ja? Um.  Oh. 

Drżącym głosem przeczytałam tytuł oraz pierwszą strofę wiersza.

- Stop. Stop. Jak sądzicie? O czym mówi autor?- przerwał mi.
- O stracie ukochanej?
- O miłości?

Wiele osób próbowało odgadnąć temat, jednak wiedziałam, iż żadne z nich nie ma racji.

- Mogę ja?- odezwałam się w końcu.- Sądzę, że autor mówi o tym jak trudno jest mu pożegnać ważną dla siebie osobę. Opowiada jak patrzył w jej oczy i nie mógł wydusić z siebie słowa. Um… Jest nieszczęśliwy. 
- Dokładnie! Chociaż tak jak ktoś powiedział, ma na myśli także stratę ukochanej.

Cholera. Dobrze wiedziałam dlaczego wybrał akurat to dzieło! Tak egoistycznie… Jak miałam się poczuć, kiedy przy całej klasie czytałam o pożegnaniu, wiedząc że już niedługo będę żegnała na zawsze moją pierwszą miłość?!

- Dalej.

Akurat, kiedy nasza klasa wdała się w żywą dyskusję na temat czytanego wiersza, drzwi otworzyły się, a Eleanor wkroczyła do Sali, kręcąc swoim chudym tyłkiem. 

Tak.
Jestem zazdrosna.

- Chyba wziąłeś moją teczkę.- nachyliła się do niego, unosząc jedną nogę odzianą  w na oko bardzo drogie szpilki.
- Um…

Louis szperał w swojej torbie chwilę, po czym wyjął z niej czerwoną teczkę.

- Przepraszam. 
- Nie szkodzi, Skarbie.- pocałowała go na odchodnym, sprawiając że kilku chłopaków zagwizdało.

Co ona odpieprza?! To miał być jakiś pokaz czy jak?!

- Przepraszam Was.- powiedział zakłopotany Tomlinson, drapiąc się po karku.

„Nie jest tak, że Cię kocham. Kocham Eleanor.”.

Ukrywając po raz kolejny telefon między nogami, wystukałam krótką wiadomość do Harry’ego.

„ Tęsknię za Tobą, Kochanie :’c 
Lottie xx „

- Pani Davis! Mogłaby pani nam powiedzieć co jest dużo ciekawszego od lekcji?!- Louis zmarszczył brwii.
- Sms-y do mojego chłopaka.- byłam szczera.

Nie odezwał się do mnie już ani razu do końca zajęć.

 - Trzymaj.

Odwróciłam się ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.

- Co to?- zapytałam.
- Znalazłem go w sypialni.- mruknął Louis.- Sprzątamy przed przeprowadzką.
- Dzięki, ale…
- Lepiej, żeby był u Ciebie.

Spojrzałam na delikatny łańcuszek z zawieszką, który podarował mi przed jedną z naszych kolacji. Oddałam mu go, kiedy zerwaliśmy.

- Co u Harry’ego?- kopnął kamyk.
- Cóż… Gdybyś się z nim kontaktował to byś wiedział, że jest na obozie bokserskim. Wraca za dwa miesiące.- mój żołądek ścisnął się na myśl ile czasu jeszcze pozostało bez niego.
- Dwa?
- Tak. Słuchaj… Nie musiałeś wybierać tekstu o pożegnaniu.
- Ale chciałem. A co do tego z Eleanor…
- Nie. Muszę iść. 

Zostawiłam go stojącego na środku chodnika.


*.*.*


- Gdzie się wybierasz?- Kate oparła się o framugę drzwi, patrząc na moje odbicie w lustrze przed którym stałam.
- Do wesołego miasteczka!
- Serio? Z kim?
- Z kolegą ze studiów.- powiedziałam, ostatni raz pociągając rzęsy tuszem.
- Jak ma na imię?
- Znasz go! To ten wnuczek właścicieli restauracji.
- Jake?
- Tak! Dokładnie!
- Aa. Miłej zabawy!
- Dziękuję, Kochana.
Prawdopodobnie myślała, że idę z Lou, więc nic dziwnego, że odetchnęła z ulgą.


- Hej!- uścisnęłam Jake’a na przywitanie.
- Cześć! Jedziemy?
- Jasne. Jesteśmy dopasowani!- pokazałam na nasze koszulki.
- Nawet buty mamy z tej samej firmy!
- Odgapiasz!

Wesołe miasteczko widać było już na obrzeża Londynu, mieniło się chyba wszystkimi możliwymi kolorami tęczy. Znajdowało się góra dwa kilometry od stolicy.

- Mogę sama za siebie zapłacić.- upominałam Jake’a, gdy staliśmy przy kasie z biletami.
- Wiem, ale to ja Cię zaprosiłem i to ja będę płacił.
- Faceci.- mruknęłam pod nosem.
- Nie ma co się oburzać. Masz dodatkowe dwanaście funtów w kieszeni! No więc gdzie chcesz najpierw pójść?
- Um…- rozejrzałam się, by zobaczyć jakie atrakcje oferują.- Diabelski młyn!- pisnęłam.
- O Boże.
- Co?
- Nic nic.
- Mały Jakeuś boi się wysokości?- zacmokałam.
- Nie? Chodźmy już.
- Jak Pan sobie życzy.

Tego wieczoru bawiłam się niesamowicie dobrze. Jake pozwalał mi wybierać co chwilę nową zabawę, nosząc przy tym wszystkie moje nagrody. Czasami sam brał udział w badziewnych zawodach na rzucanie piłką, po czym dokładał kolejną maskotkę do mojej kolekcji. 

- Lody czy wata cukrowa?- zapytał, próbując utrzymać wszystkie misie.
- Daj. Pomogę Ci.
- O! Dzięki, że o tym pomyślałaś.- rzucił z sarkazmem. 
- Nie musisz dziękować.

Podałam sprzedawcy kilka centów, po czym odebrałam różową słodkość.


- Uwielbiasz mnie wkurzać, co nie?
- Kocham.
- Widzę.
- No rozchmurz się!- jęknęłam, wpychając kawałek smakołyka do jego ust.
- Cóż… Jeśli dalej będziesz mnie karmić to będę skłonny częściej zabierać Cię do wesołego miasteczka.- zaśmiał się perliście.
- Zobaczymy. Czeka nas jeszcze Dom Strachów!

Gdyby Jake tylko wiedział jak bardzo boję się tego typu rzeczy, nawet nie podchodziłby ze mną w pobliże tego miejsca.  Na jego nieszczęście zgodził się.

- Jesteś pewna?
- Oczywiście.

Już kilka sekund, po tym jak malutki wagonik wyruszył, piszczałam jak jakaś wariatka.

- Przecież nie było jeszcze nic strasznego!- krzyknął mój towarzysz, zakrywając uszy dłońmi.
Pan nieustraszony  sam również nie był niewzruszony. Kiedy na naszej drodze pojawił się sztuczny klaun, miał minę jakby co najmniej zobaczył ducha albo doświadczył objawienia Jezusa.* 

- Żyjesz?- zapytałam, rechocząc jak głupia.
- I kto to mówi?
- To nie ja o mało nie wysiadłam na widok klauna, duh.
- Just… Shut up.- wystawił dłoń w moją stronę.
- Aż tak się ich boisz?
- Nie widać?
- Oh.
- Za chwilę zamykają, powinniśmy wracać.- uśmiechnął się ciepło.
- Jasne.

Droga powrotna zeszła nam w ciszy. Mój mózg był naprawdę przyćmiony dawką cukru jaką musiał przyswoić tego dnia.

- Śpisz?
- Nie. Po prostu jestem zmęczona.
- Jesteśmy na miejscu.
- Dziękuję za idealny wieczór.
- Nie masz za co. To ja dziękuję, że zgodziłaś się ze mną iść. 
- Musimy to kiedyś powtórzyć.- mrugnęłam do niego okiem, po czym wysiadłam. Jake zrobił to samo.
- Do zobaczenia w poniedziałek?
- Tak… I think. Pa. Dziękuję.

Kiedy weszłam do wnętrza kamienicy, dostrzegłam zakapturzoną postać, siedzącą na schodach na pierwsze piętro.

* Dylan O’Brien (który w moim opowiadaniu jest Jake’iem) rzeczywiście boi się klaunów. Postanowiłam wpleść ten fakt jakoś w fabułę.

Ilość słów: 1960

_________________________________________________________________
Hej Wam.
Rozdział 35/36 ;c Jak ten czas zleciał. Wyobrażacie sobie,
że to już czwarty miesiąc z Dark Side Of Tomlinson? Ja jakoś
nie potrafię. Powiem Wam, że pisanie tego opowiadania
sprawia mi wiele frajdy i naprawdę poprawiło moje umiejętności
pisania dłuższych tekstów :’) Lubię to robić. Siedzę sobie teraz na werandzie
przed moim domem i wiecie co? Trudno będzie mi się rozstać z
pierwszą częścią. Co prawda będzie druga, ale jednak…
Te jest pierworodne xD Jakkolwiek to brzmi xD
Lol. To brzmi jak pożegnanie ;o Ja się nie żegnam na razie :D
Nie jestem zadowolona z tego rozdziału, ale nic więcej z niego
nie wyduszę ;c Mam nadzieję, że chociaż wy zostawicie po 
sobie jakieś pozytywne komentarze ^^ Niedługo każda z Was
otrzyma linka do drugiej części, której nazwy (jakże banalnej)
nie mogę ujawnić :D Dodam także trailer, niezbyt dobry, ale jednak…

Question 1. Waszym zdaniem, Jake i Lottie pasowaliby do siebie?

Question 2. Kto będzie siedział na schodach?

Question 3. Louis rzeczywiście wyjedzie?

Wiecie co robić! Komentować, Moje Słonka ♥ 

Little Bird

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział!
    1. Lubie Jake'a, ale Lottie wyobrażam sobie albo z Hazzą albo z Lou.
    2. Nie wiem kto będzie na schodach, liczę na niespodziankę.
    3. Louis nie może wyjechać! Nie może...
    Czekam na next.
    Pauline x

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję że to Hazz! Myślę że nie wyjedzie ;) a w ogole to pierwsza!

    OdpowiedzUsuń
  3. O jednak nie pierwsza hahah

    OdpowiedzUsuń
  4. 1.Tak kocham ich ♥
    2.Harry
    3.Nie
    Kiedy druga część ?

    OdpowiedzUsuń
  5. 1.Nawet pasuja, ale Lou to jej mezczyzna haha :D
    2.Nie wiem... Harry? xd
    3. Nie wyjedzie ! Nie moze ! On kocha Lottie :3
    Aa zgadlam, ze to Lou :D Miszcz :3 Kurde, zdziwilo mnie to, ze Tommo chce wyjechac :c
    Czekam na nexta xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  6. Lottie + Jake = Jattie <3 oni są tacy awww
    na 100% będę czytać II część ^^
    @1Directionerka1 xx

    OdpowiedzUsuń
  7. 1.No w sumie fajna by była para.Ale Lottie i tak ma być z Harrym.
    2.Stawiam ,że Harry.
    3.Myślę ,że się rozmyśli przed samym wyjazdem. ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K