piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 34





Podniosłam ociężałe powieki, czując ciepłe promienie zachodzącego słońca na twarzy. Moje źrenice bardzo szybko zmniejszyły się, przyzwyczajając się do światła.  Znajdowałam się w swoim pokoju, a jedna strona materaca mojego łóżka uginała się pod ciężarem, siedzącego tam Luke’a.

- Hej.- szepnęłam, przysłaniając oczy dłonią.
- O. Czekaj. Zasłonię.- zerwał się  na równe nogi.
- Nie. Jest okey.
- Lepiej?
- Tak. Tak.

Czułam jakiś tępy ból, rozchodzący się po całej mojej głowie.

- Uderzyłaś o chodnik.- wyjaśnił, widząc moje zmarszczone brwii.
- Muszę… Muszę jechać do szpitala.
- Ej. Wow. Wow. Nie jest tak źle, żebyś musiała…
- Nie, Głupku. Muszę odwiedzić Zayn’a. Muszę.- szeptałam prawie do siebie, zbierając rzeczy do torebki.- Gdzie telefon?
- Trzymaj. Dzwonił twój chłopak.

Znieruchomiałam .

- Odebrałeś?
- Oczywiście! Powiedziałem „Cześć! Jestem kolegą twojej dziewczyny, poznałem ją dzisiaj, ale i tak mam  jej telefon i klucze do mieszkania!”. –rzucił z sarkazmem.
- Boże. Jesteś idiotą.
- Mogę jechać z Tobą?
- Serio?
- Tylko jeśli chcesz.
- Jasne. Czemu nie.- wzruszyłam ramionami.

Spojrzałam w lustro i … Matko.
Jaka ja jestem blada.

- Idziesz?- zwróciłam się twarzą do chłopaka.
- Co? Um. Tak.

Prawdę mówiąc, odkąd zamieszkałam w Londynie, ani razu nie byłam na czas, by zdążyć na metro. Tak było i tym razem. Ludzie patrzyli na nas jak na debili, kiedy biegliśmy w stronę pojazdu, krzycząc i wymachując rękami.

*  *  *

Już po przekroczeniu progu, uderzyła we mnie ta cholernie przytłaczająca i okropna szpitalna atmosfera. To miejsce zawsze kojarzyło mi się z chorobami, stratą i śmiercią. Nigdy nie zapomnę momentu, kiedy cztery lata temu w tym samym szpitalu, w sali numer 123, trzymałam za rękę moją chorą na raka ciocię. Byłam przy niej dopóki nie opuściła tego świata. Była mi najbliższą osobą, poza rodzicami siostrą i Kate.  Miałam szesnaście lat i w tym wieku przeżywałam wszystko ze zdwojoną siłą. Tygodniami nie wychodziłam z domu, nawet do szkoły. Potrzebowałam wiele czasu, by się pozbierać, więc tym bardziej cieszyłam się, iż Zayn nie opuścił mojej przyjaciółki i swojego syna.

- Kate jest u niego.- oznajmiła Demi.

Najciszej jak potrafiłam podeszłam do drzwi. Brunetka siedziała na krześle jak najbliżej przysuniętym do łóżka Malik’a, a jej dłoń gładziła twarz narzeczonego.

- Kochanie… Tak bardzo bałam się, że nas zostawisz… Wiesz… Czasami czułam jak nasz synek poruszał się w moim brzuchu i w takich momentach najbardziej mi Cię brakowało… Bałam się, że nie będę mogła dzielić z Tobą ważnych chwil i swojej przyszłości. Chcę Ciebie… Tylko Ciebie. Jesteś wszystkim co tylko widzę i…- jej głos załamał się.- Moje uczucia, aż mnie przytłaczają. Chcę czuć Cię u swojego boku i mówić Ci jak bardzo Cię kocham…

Sięgnęła, by otrzeć łzę wędrującą po jego policzku.

- Nie. Nie płacz, Skarbie.- do moich uszu doszedł jej szept.

Chcąc dać im chwilę prywatności, usiadłam obok Demi i oparłam głowę o jej bark.

- Tak strasznie się cieszę…- odetchnęłam z ulgą, szlochając po cichu.
- Powinnaś zadzwonić do Harry’ego.
- Nie! Nawet nie wiesz jak oni ich tam męczą!
- Prawda. Liam się do mnie nie odezwał jeszcze…

Nagle zrobiło mi się zimno bez ramienia lokatego chłopaka, oplatającego moją talię.

- Trzymaj.- czarna bluza Luke’a wylądowała na mnie, sprawiając, że poczułam się jakimś cudem lepiej.

Spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.

- Drżysz.- stwierdził.

Pokiwałam głową, ale momentalnie moje oczy zatrzymały się na Lou, stojącym w drzwiach. Luke nie był mniej zdziwiony.

- To prawda, że Zayn…?- zapytał niepewnym głosem Tommo.
- Ta.

W ślad za Brunetem pojawił się Niall.

- Niall!- ucieszyłam się.
- Hej, Mała.- przytulił mnie z szerokim uśmiechem przyklejonym do twarzy.
- Ja… Um… Ja się zmywam.- wyszeptał Lukey.
- Zaczekaj.

Wzięłam go na bok.

- Chciałam Cię prosić, żebyś nic nikomu nie mówił, że on tutaj był.- wiedziałam, że rozumie kogo miałam na myśli, mówiąc „on”.
- No okej… Ale obiecaj, że mi to jutro wytłumaczysz.
- Co? Um. Okej. Muszę Ci oddać bluzę, duh.
- Nie. Jutro. Do zobaczenia.
- Paa!

Louis cały czas na nas patrzył.

- Co mu powiedziałaś?
- Żeby nikomu nie mówił, że Cię tutaj widział.
- Wow. Dzięki.

Rozchyliłam lekko kolana, by spojrzeć na swoje buty.

- Cóż… Nie jestem taką zimną suką.
- Nie uważam Cię za…
- Whatever. Idę zobaczyć się z Zayn’em. – przerwałam mu.- Ah. Szczęścia życzę.- mrugnęłam sztucznie.
- Lottie…

Kate nie odstępowała Zayn’a ani na chwilę, aż do momentu, kiedy zakończyły się godziny odwiedzin i wszyscy musieliśmy wracać do domów.

~~ *  *  * ~~

Rankiem biegałam po mieszkaniu, poszukując jakikolwiek ładnych i czystych ubrań oraz pakując książki do torby. Złapałam bluzę z Obey’a Luke’a, by okryć się nią w drodze na uniwerek.




- Heej!- usiadłam pomiędzy Dan i Jai’em.
- Cześć!
-Czy to nie jest…?- J. zwrócił się do swojego bliźniaka.
- Kupiliście już książki?- jak najszybciej zmieniłam temat.
- Nie mam jeszcze wszystkich…- powiedział Lucas.
- Ja tak samo.- zaśmiał się Nash.
- Boże! Zapomniałam! Muszę iść zapisać się na zajęcia dodatkowe!- Danielle złapała się za głowę.

Wszyscy nagle zerwali się, by zrobić to samo, zostawiając mnie sam na sam z Luke’iem oraz Jai’em.

- Cóż…- usiadłam po turecku na ławce.
- Ma się rozumieć, że mam…?- Jai wskazał na drzwi wejściowe do holu.
- Zostań jeśli chcesz.
- Nie chcę się narzucać, Lottie.- obdarzył mnie uroczym uśmiechem.- Do zobaczenia.
- Więc…
- Wytłumaczysz mi?- przeszedł do sedna sprawy.
- Okej. To nie jest skomplikowane. Znamy się z Lou, ponieważ jak widziałeś mamy tych samych znajomych i… I Harry jest jego młodszym bratem.
- Wierzę Ci, ale domyślam się, że to nie wszystko.
- Reszta to głupie szczegóły. Takie jak na przykład fakt, że u niego pracowałam.
- U tego nauczyciela?
- Yhym. A właśnie. Oddaje bluzę.
- Nie. Zatrzymaj ją. Na tobie wygląda lepiej.
- Na pewno jest droga. Nie mogę jej przyjąć.
- Ależ oczywiście, że możesz. Jak się czuje twój przyjaciel?
- Lepiej niż wcześniej. Kate praktycznie nie puszcza jego dłoni.
- Musiała naprawdę bać się, że zostawi ją samą z dzieckiem.- stwierdził nader inteligentnie jak na chłopaka.
- Dokładnie!

Zapadła niezręczna (?) atmosfera.

- Hej!- krzyknęłam na widok Jake’a.
- Siemanko. Gdzie reszta?
- Poszli zapisać się na zajęcia dodatkowe.- wyjaśnił Luke.

Na drugiej i trzeciej  godzinie lekcyjnej mieliśmy literaturę… Usiadłam mniej więcej w środkowym rzędzie, pomiędzy Danielle, a Lucas’em. Dziewczyna zdawała się być podekscytowana możliwością spędzania tego czasu w obecności Tomlinson’a. Okey. Dla obcej osoby, tym bardziej dziewczyny, mógłby wydawać się atrakcyjny, ale… To jej profesor!

Nie, żebym była zazdrosna.
Nie.
Nigdy.
O co wy mnie podejrzewacie?
                                           
- Zaczniemy od klasyki literatury brytyjskiej. Czy ktoś z Was nie kojarzy Agathy Christie?- Louis uśmiechnął się nonszalancko, siadając na biurku nauczycielskim.

Moim zdaniem nie znanie kogoś takiego jak ona jest po prostu wstydem dla Brytyjczyka.

- Dobrze!- klasnął.- Tak w gwoli przypomnienia, Agatha była i nadal jest, moim zdaniem, najlepszą autorką powieści kryminalnych na świecie. Jakie są wasze ulubione dzieła Agathy?

Na sali zapanował zgiełk.

- Wow. Spokojnie. Może po kolei?

Wymieniono wiele tytułów m.in. „Tajemnica obrazu”, „Godzina zero”, „Nemezis”, „Dziesięciu małych Murzynków”, „Morderstwo w Orient Expressie”, „Morderstwo w zaułku” itp. Kiedy przyszła moja kolej, przez chwilę zastanawiałam się, po czym patrząc wyzywająco w oczy Lou, powiedziałam:

- „Tajemnicza historia w Styles”- zaakcentowałam ostatnie słowo.
- Hm… Może pani uzasadnić swój wybór, panno… Davis?- teatralnie spojrzał na listę nazwisk.
- Myślę, że kierował mną pewien sentyment, panie Tomlinson. Przemówił do mnie również motyw powrotu do znanego sobie miasta, nie zapominając o przepowiedniach i zabójstwie. Z zapałem czytałam kolejne rozdziały, by dowiedzieć się kto taki otruł panią Emilię Cavendish.
- A co sądzi pani o Herkulesie?
- Ah, tak. Herkules Poirot… Jestem pod wielkim wrażeniem jego sposobów dojścia do prawdy.- odparłam.
- Aham.

Prawdopodobnie trzeba było być idiotą, by nie poczuć tego napięcia pomiędzy naszą dwójką.

Ukrywając telefon między nogami, napisałam sms-a do Lou.

- Oh. Przepraszam Was. – wyciągnął komórkę z kieszeni.

Mogłam obserwować zmianę jego wyrazu twarzy podczas odczytywania mojej wiadomości. Przez chwilę wpatrywał się w wyświetlacz, po czym w końcu nieźle zbity z tropu powrócił do prowadzenia zajęć.

Spróbuj chociaż stwarzać pozory.
Lottie xx.

- Tak. Um. Dzisiaj postaramy się szczegółowo omówić „Śmierć na Nilu”.


~~ *  *  * ~~

Po zakończeniu ostatniej lekcji z Boo, starałam się pakować jak najwolniej.

- Idziesz?- zapytała Danielle.
- Zaraz dołącze.- machnęłam ręką.

Kiedy ostatnia osoba opuściła pomieszczenie, szybkim krokiem podeszłam do skupionego na liście obecności Tommo.

- Mówiłam serio. Ludzie pytają, podejrzewają.
- Lottie. – spojrzał na mnie poważnie.
- Hm?
- Nie powiesz mi, że Tobie jest łatwo.

Ugh. Czemu on zawsze ma rację?

- Lou, ruszyliśmy oboje do przodu. Zwłaszcza ty, ale…
- Nie powiedziałbym, że to ja ruszyłem tak bardzo do przodu.- stwierdził, kręcąc głową.- A teraz, proszę… Wyjdziesz? Muszę coś ważnego zrobić.
- Co to znaczy?
- Idź.

Całkowicie osłupiała opuściłam klasę.

- Stało się coś?- zapytał Jake, obejmując mnie ramieniem.
- N-Nie.

Do samego wieczora zastanawiałam się nad sensem jego słów. Wyczuwałam w sposobie w jakim je wypowiadał wiele sprzecznych uczuć…  Miłość i nienawiść. Dystans i chęć powrócenia do naszej przeszłości. Szczęście i smutek.

- Pooglądamy filmy?- zapytałam Demi, siadając obok niej okryta kocem.
- Jasne i tak musimy czekać, aż Kate zadzwoni ze szpitala.- wzruszyła ramionami.

Już godzinę później wypłakiwałyśmy oczy, oglądając „Szkołę uczuć”. Po moim ulubionym filmie przyszedł czas na niesamowite dzieło, niesamowitego reżysera pod tytułem „Stuck In Love”.


- Otworzę.- powiedziałam, słysząc pukanie do drzwi.

Ilość słów: 1547 

___________________________________________________________

Hej!
Oto ja i nowy rozdział pojawiamy się z opóźnieniem.
Pisałam ten rozdział milion razy, by w końcu wybrać te wersję.
Wcześniejsze były jeszcze bardziej chaotyczne niż ten o.o
Trudno uwierzyć, że cokolwiek może być bardziej chaotyczne od tego rozdziału,
 co nie? xD Męczyłam się z nim, ale obiecuję że next będzie lepszy ;c

Question 1. Kto będzie stał za drzwiami? Kto będzie niespodzianką? ^^

Question 2. Lou wyjawi swoje uczucia?

Przepraszam za błędy ♥

Little Bird 

7 komentarzy:

  1. WoW :D Ja zaczynam powoli sie gubic w tych wszystkich imionach i nowych postaciach haha :D No i nadal Hemmingsa widze czytajac Luke <3

    Za drzwiami, Lou. Co do uczuc, nie wiem co to bedzie i wole nie wiedziec za szybko bo napiecie przed nowym rozdzialem nie bedzie takie fajne <3


    @Harrys_heart69

    OdpowiedzUsuń
  2. Ohh bylam pierwsza :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurde, gubię się już z tymi imionami haha :D
    Tak btw co Luke robił w domu Lottie ? ;o Harry nie byłby zadowolony xd Ale co tam :D
    Kurde, niech oni znów będą razem... Nie mogę tyle czekać... :D
    1. Wydaje mi się, że to Lou. Bo chcę by to był on ! :3
    2. Mam nadzieję, że tak, bo nie mogę patrzeć, jak oni są z dala od siebie ;x
    Boski ! Czekam na nexta xx
    @droowseex

    OdpowiedzUsuń
  4. 1. Hazza i Liam
    2. Oby

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Lou
    2. powie! <3

    genialny <3 jak ja się cieszę że z Zenem oki :))

    weny życzę xx

    @SpeedwayoweLove

    OdpowiedzUsuń
  6. ciekawy rozdział ^^ kto za drzwiami? abrakadabra Luke? XD
    ale myślę że Lou powie jej co czuje i to będzie takie bvjrnskvmg
    ale że ktoś to usłyszy i w ogóle
    moja wyobraźnia <<<
    duuuuużżżżżooooo weny!!

    OdpowiedzUsuń
  7. Chciałabym zaprosić na http://onedirectionfanfictionpoland.blogspot.com/

    Pozdrawiamy zespół, 1DFFPL

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K