LOTTIE’S POV
Upłynęły
dwie godziny od powrotu Harry’ego z siłowni, jednak ten nadal nie wydawał się
odprężony. Przy każdym najmniejszym ruchu wykonywanym przez chłopaka mogłam
zauważyć mięśnie napinające się, jakbym
wykonywał jakąś mozolną i ciężką pracę.
Tego
dnia przez nasze mieszkanie przewinęła się niezliczona liczba osób, każdy miał
do nas jakąś sprawę. Niall przyszedł zjeść u nas kolację, Liam potrzebował
książki, a kilku nieznanych mi facetów chciało pożyczyć pieniądze, które Hazz
oczywiście im dał.
Okazję,
by porozmawiać z Lokatym otrzymałam dopiero około godziny dwudziestej drugiej.
-
Powiesz w końcu co się stało?- zapytałam.
-
Ugh.- jęknął, nie przerywając nalewania piwa do wysokiej szklanki.
-
Nie lubię, gdy pijesz.
-
Super.
-
Mógłbyś mi nie odpowiadać jednym słowem?!
-
Przeszkadza ci to?
-
Otóż to!
Odstawił
naczynie, po czym odwrócił się do mnie twarzą, opierając się tyłem o blat.
-
Wyjeżdżam na dwa miesiące.
Jego
słowa zdawały się docierać do mnie w zwolnionym tempie. Potrzebowałam chwili,
by przetworzyć i zrozumieć ich sens.
-
C-Co?!
- Mam
kilka ważnych walk, przed którymi muszę wyjechać na swego rodzaju obóz dla
bokserów.
-
A-al… Ale dwa miesiące?
-
Muszę. Kocham to co robię.
-
Więc mnie nie kochasz?
Wiedziałam,
że to cios poniżej pasa, ale nie potrafiłam pogodzić się z faktem, iż wyjeżdża
na tak długi czas. Nie zdawałam sobie sprawy z faktu, że przez kilka minut nie
oddychałam. Po prostu patrzyłam w jego oczy w kolorze głębokiej zieleni.
-
Przecież wiesz, że Cię kocham.- powiedział, ujmując moją dłoń.
- No
nie wiem, ale ja też mam ci coś do powiedzenia.
- Słucham.
-
Zamierzam studiować. Dostałam się na Oxford.
Przez
moment wpatrywał się we mnie z twarzą bez jakiegokolwiek wyrazu.
-
Jaki kierunek?
-
Język i literatura.*- odparłam z dumą w głosie. Nie łatwo dostać się na tak prestiżową
uczelnię.
-
Gratuluję.
Nim
zdążyłam zareagować, mój chłopak opuścił zarówno pomieszczenie jak i
mieszkanie.
-
Harry!- krzyknęłam za nim na korytarzu, ten jednak nawet nie odwrócił się.-
Wróć…- dodałam niemal szeptem.
Tego
wewnątrz się bałam. Bałam się, że źle zareaguje, że mnie zostawi. Moje
najgorsze obawy ziściły się.
- Co
się stało?!- Kate była zdezorientowana.
-
Harry… Wyszedł.
-
Dlaczego?!
-
Powiedziałam mu o college’u.
Ze
złością ocierałam łzy cieknące po mojej buzi.
-
Jestem głupia.- opadłam na fotel.
- Nie
jesteś, ale musisz jeszcze poznać „zasady” obowiązujące w związkach.
-
Nie powinnam chyba w ogóle mieć chłopaka.. Wszystko psuję.
HARRY’S
POV
-
Jaki kierunek?
-
Język i literatura. – odparła Brunetka.
-
Gratuluję.
Nie
wiem czy tak rzeczywiście było, ale temperatura w pomieszczeniu wzrosłą
ekstremalnie. Zacisnąłem usta w wąską linię, po czym jak gdyby nigdy nic
wyszedłem z mieszkania.
-
Harry!
Jej
głos uderzał w moje uszy. Nie byłem wściekły na nią, ale na siebie. Dobrze zdawałem sobie sprawę z rzeczy jakie
dzieją się na uniwersytetach i jak zachowują się tam faceci, należący do tych wszystkich dennych bractw. A
ja? A ja, będąc jej chłopakiem nie będę mógł jej bronić i pilnować. Ugh.
-
Masz czas?- zadzwoniłem do Liam’a.
-
Mam.
- Wpadnę.
Mimo
wielu ograniczeń prędkości, ja jechałem zbyt szybko, zbierając wiele zawistnych
spojrzeń ze strony innych kierowców.
* * *
Obraz
przed moimi oczami stawał się co raz bardziej rozmazany, a dźwięki, nawet te
najcichsze, były dla mnie zbyt głośne.
-
Może już starczy?
Nie
wiem kto do mnie mówił, ale prawdopodobnie był to Niall.
-
Słuchasz mnie?
Coś
na kształt ręki mignęło przed moją twarzą.
-
Jasne, Niall. Jasne.- mruknąłem.
-
Grr. To ja. Demi. Chodź, wracasz do domu.
Z
trudem dźwignąłem się na nogi, by po chwili gruchnąć na podłogę, potykając się
o jakąś niewidzialną przeszkodę.
-
Chciałbym… Żelków!
O
tak! Tego potrzebowałem! Żelków! Żelki są pyszne. Żelki są kolorowe. Żelki to
moi najlepsi przyjaciele. Są niesamowite. Tyle różnych kształtów. Misie,
robaczki… O! I są też te kwaśne! Kwaśne są najlepsze.
-
Nie mam ich.
-
Jak to nie?! Każdy ma żelki w domu!- krzyknąłem.
- Chodź.
-
Demi?
-
Hm?
-
Kochasz mnie?
-
Oczywiście. Wszyscy kochają Harry’ego.
-
Wiem!
- To
dobrze.
-
Ale ty nie wiesz czegoś co ja wiem!- podskoczyłem.
- A
co takiego wiesz?
-
Nie pofjem!
- W takim razie mogę cię już zabrać do domu?
-
Dobra. Dobra. Powiem Ci.
- …?
-
Chodzi o Liam’a.
Dziewczyna
wciągnęła głośno powietrze.
-
On…
-
Tak?
-
On… To nie będzie miłe.
-
Harry! Mów!
-
Liam jest chłopakiem!
Zauważyłem
jak przewróciła oczami.
- Co
ty nie powiesz…
-
Chcę do domu. Chcę do L... Lou.
-
Lou?
- No
mojej dziewczyny.
-
Chyba Lottie?
- No
mówię. Idiotę ze mnie robisz?- warknąłem.
-
Gdzie tam. Nigdy. Idziemy do samochodu.
LOTTIE’S
POV
Hazz
nie wrócił o własnych siłach, lecz prowadzony przez ledwo trzymającą go Demi.
-
Uważaj na niego. Nieźle się nawalili.- ostrzegła mnie na odchodnym.
-
Dziękuję. Do zobaczenia.
Tej
nocy nie potrafiłam spać obok niego. Odór alkoholu naprawdę mnie odrzucał.
-
Przepraszam.- jego już dość otrzeźwiony głos wyrwał mnie z objęć morfeusza.
-
Nie masz za co. To ja przepraszam, Skarbie.
Nie powinnam tego ukrywać.
- Zbyt gwałtownie zareagowałem.
-
Kiedy wyjeżdżasz?
- Umm..
. Chyba pierwszego września.
-
Będę tęskniła, wiesz?
- Ja
bardziej, Słoneczko.- szepnął.
-
Niee. Dlaczego zawsze godzimy się w nocy?- od dawna mnie to ciekawiło.
- To
chyba ta atmosfera.- rzucił dość normalnym głosem, mimo to brzmiał nad wyraz
sexownie.
* * *
Trzydziestego
pierwszego sierpnia wybraliśmy się grupowo nad wybrzeże, by odpowiednio
pożegnać się z naszymi wakacjami. Dla mnie był to ostatni dzień, kiedy
mogłam nacieszyć się towarzystwem mojego
ukochanego… Nie przeżyję bez niego.
-
Kocham plażę…- westchnęła Demi, po czym rozciągnęła się na ręczniku.
Ja,
mówiąc szczerze, nigdy nie byłam wielką fanką morza i tej całej otoczki:
opalania, imprez, piasku. To nie było dla mnie.
-
Chodź ze mną na spacer.- zachrypnięty głos Harry’ego rozbrzmiał tuż przy moim
uchu.
Z Tobą choćby na koniec świata.
-
Ej! Gdzie idziecie?! A kto rozpali ognisko?!- wrzasnął Niall.
-
Ty, Frajerze!- roześmiał się Styles.
Wędrowaliśmy
brzegiem w ciszy, którą zaburzał jedynie szum fal.
-
Będę tęsknił.- odezwał się w końcu.
-
Nawet nie wiesz jak…
-
Wiem, bo czuję to samo.- przerwał mi.
- Ja
już tęsknię. Kocham Cię. Boję się zostać tutaj sama.
-
Lottie. Ugh.
Delikatnie
położył mnie na piasku, po czym usiadł na mnie okrakiem.
-
Będziesz o mnie pamiętała, right?
- Przecież
będziemy w kontakcie.
- A
jeśli... Nie, to głupie.
- No
mów.
-
Boję się, że Lou znowu spróbuje zbliżyć się do Ciebie.
-Nie
zrobi tego. Kiedy był w szpitalu, odwiedziłam go.
- I?
-
Stwierdził, że nie powinniśmy się ogólnie kontaktować.
-
Żałujesz? Żałujesz, że on tego chce?
-
Nie. Kocham Ciebie.
Spojrzał
na mnie z uśmieszkiem.
-
Co?- zdziwiłam się.
-
Jesteś najpiękniejsza na świecie.
-
Nie.
-
Tak.
-
Nie.
-
Tak, Głupku.
-
Nie, Pajacu.
-
Tak, Księżniczko.
-
Ugh. Nie potrafię się z Tobą sprzeczać. Jesteś zbyt uroczy.
-
Nie jestem.
-
Jesteś.
-
Nie. Jest mężczyną!
-
Uroczym mężczyną.
-
Jak chcesz, Mała.
- Pff.
-
Eghr.- jęknął.
-
Hm?
-
Dwa miesiące będę spał sam. Bez Ciebie.
-
Ugh… Będzie mi źle.
Nagle
oczy Harry’ego rozszerzyły się, a ten podniósł się z mojej klatki piersiowej.
- Co
się dzieje?
-
Nic. Nic.
-
Ach.
-
Jest!- krzyknął, kiedy odszukał coś w kieszeni swoich spodni.
Kocham Cię.
-
Trzymam to od kilku dni…- wyznał, wystawiając w moją stronę pudełeczko ułożone
na jego rozłożonej dłoni.
- Co
to takiego?- pisnęłam podekscytowana.
-
Zobacz.
Kocham Cię.
Opakowanie
skrywało w sobie malutką zawieszkę w kształcie papierowego samolociku
przytwierdzoną do niesamowicie cienkiego srebrnego łańcuszka. Był tak
delikatny, iż mogło się wydawać, że poprzez samo patrzenie jest się w stanie go
zniszczyć...
Kocham Cię.
-
Kocham Cię.- wypowiedziałam w końcu te słowa na głos.
-
Też Cię kocham, moje serduszko.
-
Mój Boże… Jest taki... Taki piękny.- zachwycałam się.
-
Nie jest nowy.- przyznał.- To pamiątka. Nie rozstawałem się z nim przez 18 lat.
-
Więc dlaczego teraz…?
-
Jest jak talizman. Jak moje serce. Moja dusza już jest twoja, dlatego teraz
daję ci moje serce.
Chciałam
spojrzeć w te jego magiczne oczy, jednak uniemożliwiał mi to potok łez, nagle
zamazujący mój obraz.
-
Hazz…- moje dłonie spoczęły po obu stronach jego twarzy.- Jesteś niesamowity.
Nasze
usta złączyły się w pełnym uczucia i tęsknoty pocałunku.
-
Chyba… Chyba powinniśmy do nich wrócić.- szepnęłam.
-
Też tak sądzę.
Ognisko
było już rozpalone, a koszyki z jedzeniem ułożone na kocach.
- No
pięknie, Dziewczynki!- Harry zaklaskał.
Horan
wskoczył na niego i po chwili leżeli na ziemi, siłując się.
-
Eh... – westchnęłam, biorąc butelkę
piwa.
- Co
jest?- zapytała Kate.
-
Boję się. Studia, praca i do tego on wyjeżdża…
-
Dasz radę. Zobaczysz.
Spojrzałam
na chłopców grających w piłkę oraz na dziewczyny. Spostrzegłam jak wielkie
szczęście mam. Idealny chłopak, wspierający przyjaciele… Czego więcej mi
potrzeba?! No może, rodziców mieszkających w pobliżu… Ale jednak… Moje życie
nie jest złe.
- O!
Spadająca gwiazda!- pisnęła Jefferson.
-
Pomyśl życzenie!
Nie
musiałam nawet zgadywać, by domyślić się jakie ono będzie.
Zayn.
-
Zimno jakoś.- zatrzęsłam się.
-
Trzymaj.- uśmiechnął się Niall.
- Aw,
dziękuję!
-
Khym…- odchrząknął Lokaty.
-
Zazdrośnik.- Niall poruszył brwiami.
-
Nie prawda!
- O
tak.
-
Um… - odezwała się Kate.- Chciałabym wam coś powiedzieć.
-
Zamieniamy się w słuch.
-
Byłam u lekarza i… Będziemy mieli synka!
- O
mój Boże! Gratuluję!- przytuliłam ją.
-
Wasz syn będzie cały w tatuażach i ucieknie z domu? – zapytał Hazz.
-
Nie! Nie ma mowy!
Wiedziałam,
że Harry’emu chodziło o podobieństwo ich dziecka do Zayn’a, który faktycznie
zwiał z domu w wieku dwunastu lat.
-
Może przynajmniej będzie śpiewał tak dobrze jak on.
Oczy
mojej przyjaciółki zabłyszczały niebezpiecznie.
-
Chciałaś tak szybko założyć rodzinę?- pytanie było kierowane do Brunetki.
-
Ja… Um… Nie?
-
Porozmawiajmy o czymś innym.- zaproponowałam.
-
Dzięki.- powiedziała bezgłośnie przyjaciółka.
Niedługo
potem obserwowałam, jak Harry ze stoickim spokojem opiekał swoją piankę… Z
każdej strony, pod każdym możliwym kątem byleby była idealnie przysmażona.
-
Dla Ciebie.- wystawił w moją stronę patyk.
-
Wow. To patyk…?
- Nie!
Obrócił
go drugim końcem do mnie, gdzie tkwiła parująca jeszcze pianka.
-
Dużo czasu jej poświęciłeś, powinieneś sam ją zjeść.- zachichotałam na jego
hojny gest.
-
Nie. Weź ją.- uśmiechnął się od ucha do ucha.
- Na
pół?
-
Okej!
-
Ał! Parzy!- pisnęłam.
-
Kurwa. Daj.
Zassał
delikatnie mój palec wskazujący.
-
Lepiej?
Pokiwałam
głową na „tak”.
- To
dobrze.- złożył na ranieniu ostatni pocałunek, po czym zdjął piankę.- Trzymaj.
-
Dziękuję!
Tego
wieczoru niezbyt udzielałam się w żywej rozmowie przyjaciół. Moją głowę
zaprzątały setki myśli i pytań, co sprawiało, iż byłam wyjątkowo milcząca.
Obracałam malutki samolocik i patrzyłam w gwiazdy, podczas gdy ramię Harry’ego
było nieprzerwanie ciasno oplecione wokół mojej talii.
-
Już dość późno… Czas wracać.- obwieścił Liam.
-
Nigdzie nie wracam!- wrzasnął dość wstawiony Horan.
-
Tak, wracasz.
-
Nie!
Chłopcy
złapali go za ręce i pociągnęli w stronę samochodów.
-
Lottie?- wyszeptała Demi.
-
Tak? Dlaczego mówisz cicho?
-
Muszę. Wiesz… Liam wyjeżdża z Harry’m i… Nie chciałabym być sama w tak wielkim
domu.
-
Zamieszkaj u nas.- wzruszyłam ramionami.
-
Serio serio?
-
Oczywiście!
-
Nie wiem jak… Wam dziękować!
-
Nadal nie rozumiem, czemu mówiłaś tak cicho?- wyznałam.
-
Jeśli mój aniołek dowiedziałby się, że nie chcę żeby wyjeżdżał… No… Po prostu
rzuciłby wszystko i został tutaj.
-
Musi mocno Cię kochać.
-
Nie bardziej niż ja jego.Delikatny uśmiech wpłynął na jej usta.
* Sprawdzone :) Istnieje taki wydział na Oxfordzie.
_____________________________________________________________
Hej!
Przepraszam, że tak długo nie dodawałam, ale
ostatni mi się komputer psuł i nie miałam jak dodać...
Z telefonu przecież nie mogłam ;c
Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Wiadomość!
Kończę tę ff za kilka rozdziałów i po
krótkiej przerwie wezmę się za drugą część :)
Ah i....
10 komentarzy = Kolejny rozdział
Przepraszam, ale muszę :c
Little Bird ♥