Ostatni raz spojrzałam
na Harry’ego. Jego rzęsy spoczywały na policzkach, a usta były lekko
rozchylone. Loki krzątały się po całej poduszce, kiedy przytulił koc w
poszukiwaniu mnie.
- Kocham Cię.
Wyszeptałam, po czym
najciszej jak tylko potrafiłam udałam się na parter. Wszyscy nadal spali. Kilka
przekleństw wydostało się wraz z moim westchnięciem, kiedy drzwi na ogród
zaskrzypiały podczas otwierania. Ochroniarz pełniący nocną zmianę spał w budce
obok bramy, więc bez dalszych problemów wydostałam się na ulicę. Dom Liam’a
znajdował się bardzo daleko od Oxford’u, dlatego musiałam po raz kolejny
zamówić taxówkę.
- Dziękuję.-
powiedziałam, po czym wręczyłam kierowcy kilka banknotów.
Pozostało dziesięć
minut do godziny szóstej. Usiadłam na murku obok ustalonego miejsca… Minuty
mijały w nieubłagalnej ciszy, którą przerwała dopiero nadjeżdżająca znana mi
furgonetka. Ku mojemu zdziwieniu z
środka wysiadł dość przystojny mężczyzna, mający około 38 lat.
- W końcu się
spotykamy, Charls.
Tylko Kate może tak do mnie mówić, chuju.
- Przejdźmy do sedna
sprawy.- warknęłam.
- Mm.. Zadziorna.
- Spieprzaj.
- Masz pieniądze?
Pomachałam mu przed
oczami plecakiem.
- Masz Lou?
Cofnął się, by rozsunąć
drzwi. Dostrzegłam Szatyna związanego i zakneblowanego. Był w okropnym stanie. Podarte ubrania, skóra
pokryta brudem oraz licznymi siniakami… Nie wspominając już o ranach. Zakryłam
usta dłonią. Tak cholernie chciałam go
stamtąd zabrać!
- Wypuść go, a ja dam
Ci pieniądze.
- Nie. Rzuć plecak w
moją stronę i dopiero wtedy go puszczę.
- Kurwa.
Zrobiłam co kazał.
- Grzeczna
dziewczynka.
Nie zdążyłam się
odgryźć, ponieważ wielka, spocona ręka spoczęła na moich ustach. Zostałam
zaciągnięta do samochodu.
***
- Co do…- jęknęłam.
Okropny ból rozszedł się falą po moim ciele.
Wokół było ciemno i zimno. Nie miałam siły nawet, by się podnieść .
- Ugh… Kurwa.
Nagle otworzyły się drzwi naprzeciw mnie i
rozbłysło rażące światło zwykłych najtańszych żarówek.
- Księżniczka się obudziła!
Zauważyłam, iż moje ręce i nogi były
unieruchomione.
- Jak się masz?- zapytał.
- Nie udawaj, że Cię choć trochę to obchodzi.
- Masz rację.
- Dlaczego to wszystko robicie?
- Po części dla pieniędzy.
- Po części?
Starałam się ukryć swoje zmęczenie.
- Wyrównuję rachunki z przeszłości.
- Jakie?
-… Twoi przyjaciele ostrzegali Cię, byś nie
wychodziła z domu…- zmienił temat.
- Skąd ty to…
Zobaczyłam opierającego się o ścianę Arthura.
- Ty chuju pierdolony.- warknęłam.
- Nie odzywaj się, mała dziwko!- podszedł do mnie i uderzył mocno
w mój policzek.
- Zostawiam Was!- jeden z porywaczy wyszedł.
- Zostaliśmy sami…
- Nie dotykaj mnie!
Jego dłoń bez drgnięcia sunęła wzdłuż mojego
uda.
- Pobawimy się?
Splunęłam w jego twarz.
- Mrr…
- Jesteś chory!
- A ty taka niewinna…
- Zabierz te łapy!
- Poproś.
- Chyba Cię pojebało.
- W takim razie…
Ujął między opuszki brudnych palców brzegi
mojej bluzki.
- Hm… Tak się nie da…- szybko rozerwał cienki
materiał kryjący moją klatkę piersiową.
- Nie. Nie. Nie.- zachłysnęłam się ciężkim
powietrzem.
- O. Tak, Mała.
Więzy oplatające
zarówno moje kończyny jak i krzesło, zręcznie zostały rozwiązane.
- Nawet nie próbuj.-
ostrzegł.
Zerwałam się na równe
nogi, lecz Arthur zamknął moje nadgarstki w żelaznych uściskach, ponownie
sadzając mnie na krześle.
- Będziesz grzeczna?
Jeśli nie to zrobię Ci gorsze rzeczy niż planuję.
- Yhym.
Zniknął gdzieś w
ciemnej części pomieszczenia. Wiedziałam, że czekał tylko, aż spróbuję uciec…
Mimo iż zdawałam sobie z tego sprawę to właśnie to uczyniłam. Chwilę później
rozbrzmiał przeraźliwy rechot mężczyzny.
- Ludzie mają wrodzony talent do wybierania właśnie tego co dla nich
najgorsze.* - zacytował.- Prawdziwe, nieprawdaż?
Odwróciłam się w jego
stronę zdezorientowana.
- Zapraszam!- wskazał
na zasłane łóżko, którego wcześniej nie dostrzegłam.
- Podziękuję.-
rzuciłam z sarkazmem.
- Nieładnie tak
odmawiać.
Kiedy odepchnęłam go
od siebie, złapał moje włosy.
- Wyrwę Ci je
wszystkie jeśli zajdzie taka potrzeba.
Pulsująca skóra głowy
zdawała się palić… Tak jak pozostałe części mojego ciała.
- Leż i się nie
ruszaj.
Czułam gorzkie łzy
płynące po moich policzkach, gdy zdejmował ze mnie wszystkie ubrania, rzucając
przy tym kilka zarówno kąśliwych jak i obleśnych komentarzy.
- No. No.
- Proszę… Proszę nie…-
zawyłam.
- Prosisz o co?
- P -Proszę, nic mi
nie rób.
- Hm… Nie.
Jednym ruchem
rozchylił moje uda , mimo iż z wszystkich sił starałam się, by pozostały
zaciśnięte.
- Przy mnie poczujesz
się dobrze…
Nagle rozległy się
trzy stuknięcia w drzwi.
- Czego do cholery?!-
wrzasnął Art.
- Mamy problem!
- Akurat teraz,
kurwa?!
- Nic na to nie
poradzę! Masz 2 minuty!- ogłosił głos zza metalowej powłoki, po czym jego
właściciel odszedł.
- Zabawimy się innym
razem.- warknął do mnie.
Wychodząc, uchylił się
do tyłu, żeby wepchnąć do środka nikogo innego jak Louis’a.
- O mój boże…-
jęknęłam.
Chłopak klęczał na
zimnej podłodze, a z jego twarzy brodziła krew.
- Co oni ci zrobili?
Tommo uniósł nagle
głowę, jakby wreszcie zdając sobie sprawę z mojej obecności.
- Ch… L… Lottie.
Brzmiał naprawdę
słabo. Każda głoska jaką wypowiedział była niewyraźna.
- Poczekaj.- owinęłam
się cuchnącym kocem, po czym podeszłam do niego.- Chodź.
Najdelikatniej jak
tylko potrafiłam pomogłam mu się podnieść.
- Kurwa.
Posadziłam go na
materacu, aby otrzeć bordową ciecz choć po części z jego policzków, czoła, nosa
oraz brody.
- Um… Khym. S-Skąd
ty.. tu?- wycedził z bólem w oczach.
- Chciałam.. Chciałam
Cię uratować.
- Mnie?
- Tak. To takie
dziwne?
- T.. Troch..
- Rozumiem.
Wyglądał… Cóż…
Okropnie. Nawet w 12% nie przypominał samego siebie.
- Odpocznij.-
zaproponowałam, jednak on jakby nie kontaktował.
Niedługo było nam dane
cieszyć się ciszą i spokojem, ponieważ już dwadzieścia minut później powróciło
trzech mężczyzn.
- Ubierz to.-
powiedział jeden, rzucając w moją stronę ubrania.
***
Minął piąty dzień
pozbawienia mnie wolności… Byłam brudna, sponiewierana głodna i przede
wszystkim przestraszona. Louis codziennie powracał do pokoju, w którym nas trzymali, z coraz to większymi i gorszymi
obrażeniami. Stawał się chudszy i nie mówił, ponieważ po prostu nie mógł.
Brakowało mu sił.
- Musimy coś zrobić.-
przechadzałam się tam i z powrotem.
- T…
- Nie przemęczaj się.-
spojrzałam na niego z czułością i strachem.
- Ew. Jak słodko.-
odezwał się ktoś za mną.
Dreszcz, który
przeszedł przez moje ciało, przypomniał mi o rwącym bólu w piszczelu. Ból ten
był wspomnieniem dnia, w którym sprzeciwiłam się im i zostałam pobita.
- Że też masz jeszcze
siły…- bąknął porywacz.
- Ta.
- Wasi przyjaciele
chyba niezbyt się wami interesują, skoro nadal ich tutaj nie ma.
- Ręczę Ci, że
niedługo się z nimi spotkasz.
Mężczyzna nie
odpowiedział, ponieważ Arthur poprosił go na stronę… Mówiąc „poprosił” mam na
myśli, że złapał go za koszulkę i pociągnął w kąt.
- Twój syn ledwo daje
radę.- dosłyszałam.
Syn?
Ma syna?
Biedny chłopak.
- Chcę pić. –
krzyknęłam.
- I co w związku z
tym?
- Że macie mi dać
wody.
- Nie.
- Jestem też głodna.
- Obejdziesz się bez
tego.
- Ja może i tak, ale
on nie.- napomniałam o Tomlinsonie.
- Wytrzymał tyle dni
to kilka lub kilkanaście więcej nic mu nie zrobi.
- Zrobi, kurwa.
- Nie bądź taka
wyszczekana, Suko.
- Spierdalaj.
Ręka Arthur’a znalazła
się w powietrzu, wymierzając mi policzek, lecz w tym samym momencie żelazne
drzwi otworzył się.
- Witam!- ryknął
przybysz.
Odruchowo odwróciłam
głowę, poznając ten głos.
- A myśleliśmy, że nigdy się nie zjawisz!-
zawołał jeden.
- Harry…- pisnęłam
cicho.
Wzrok chłopaka
momentalnie zatrzymał się na mnie, a jego twarz pobledła.
- Kochasz ją, prawda?-
zakpił, jak się dowiedziałam, Tom.
- Puść ją.- syknął
Lokaty. Za jego plecami zauważyłam Zayn’a oraz Liam’a.
- Ani się rusz.
Poczułam broń
przykładaną do mojej skroni.
- Całkowicie Cię już
popieprzyło, Tom.- skwitował Payne.
- Skąd znasz moje
nazwisko?
Nazwisko?!
- Myślałeś, że nikt
się nie domyśli kim jesteś?- odezwał się tym razem Zayn.
- Tego się
spodziewałem.
- Gdzie się
podziewałeś przez te wszystkie lata?
Brzmiałoby to jak
pogadanka starych znajomych, gdyby nie fakt, iż byłam na muszce.
- Tu i tam.
- Kim…?
Nie dokończyłam,
ponieważ pistolet został mocniej dociśnięty do mojej skóry.
- Charlotte. Poznaj
biologicznego ojca Louis’a.- powiedział Harry.
- O-Ojca?!
- Tak, Księżniczko.-
zgodził się „Tom”.
- Przecież ty…
- Ukartowałem to
wszystko. Pogrzeb był przykrywką dla mojej ucieczki.
To wszystko jej popieprzone.
- Straciłem wszystko i
teraz wy zapłacicie mi za to.- syknął, kierując broń w stronę Zielonookiego.
Wszystko potoczyło się
szybko.
Strzały.
Uderzenia.
Krew.
Krzyki.
Zayn upadający na
posadzkę.
Policja.
Czułam jak poziom
adrenaliny w mojej krwii spadł gwałtownie, kiedy nie byłam już w stanie dłużej
utrzyma ć uniesionych powiek.
- Chcesz wrócić do
domu?- zapytała Demi, czekająca na zakończenie przesłuchania Liam’a.
- N -Nie… Poczekam.
Złapałam się za bok,
okryty grubą warstwą bandażu.
- Co ci się konkretnie
stało?
- Nie za wiele
pamiętam. - przyznałam.- Ktoś chciał mnie dźgnąć nożem, ale skończyło się na
dość głębokiej, ale nie poważnej ranie.
- Miałaś szczęście w nieszczęściu.
Pokiwałam głową,
całkowicie zgadzając się z nią.
Szpitalna atmosfera, strachu i niepewności, zdawała się
oddziaływać na wszystkich zgromadzonych na korytarzu. Nikt nie mówił. Każdy
wpatrywał się jedynie w białe ściany lub wypłakiwał swoje oczy. Widziałam lęk w
oczach Demi. Nasze oczekiwanie zdawało się nie mieć końca. Zayn znajdował się
na bloku operacyjnym. Liam był wypytywany przed dwóch detektywów, natomiast Lou
spał wycieńczony. Ja również miałam zostać tutaj na noc, jednak nie zgodziłam się
mimo okropnego bólu wypełniającego każdy zakamarek mojego ciała. Nienawidzę
szpitali. Kojarzą mi się one ze śmiercią.
- Gdzie jest Harry?- zapytała Jo, mama Styles’a oraz
Louis’a.
-Pozwolili mu pojechać do domu, przebrać się. Zaraz wróci na
przesłuchanie.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
To był naprawdę straszny dzień… Modliłam się tylko o sen… W
moim ciepłym łóżku.
- Lottie. Wracaj do domu. Mark Cię zawiezie. Nic już tutaj
nie zdziałasz.
- Nie dziękuję…. Poczekam.
- Kate także musi odpoczywać, a sama przecież nie wróci.
Rzeczywiście. Jest w ciąży, a jestem pewna, iż najadła się
wielu nerwów.
- No dobrze…- mruknęłam.
- Lottie pojedzie z wami.
- Lottie?- zdziwiłam się.
- Tak. Siostra moich chłopców.
Odwróciłam głowę. Dostrzegłam niską blondynkę u boku
Mark’a. Jej oczy były opuchnięte od
płaczu, a dłonie trzęsły się. Wyglądała na może 16 lat.
- Kate…- dotknęłam jej ramienia, by na mnie spojrzała.-
Jedziemy do domu. Chodź.
- Nie!- zaprotestowała.- Zostaję tutaj. Nigdzie się stąd nie
ruszam, dopóki nie będę miała pewności, że z Zayn’em wszystko dobrze!
- Musisz dbać już nie tylko o siebie czy Zayn’a.-
przypomniałam jej.
- Ugh. Dobra.
Kilka osób, prawdopodobnie również czekających na wieści o
stanie swoich bliskich, zmroziło nas
wzrokiem. Cóż…. Oczywiście, że nie powinnyśmy krzyczeć w takim miejscu, jednak
wszystkim już puszczały nerwy.
- Wszystko będzie dobrze.- pocieszył nas zmartwiony Mark.
- Mam taką nadzieję. Lottie?
Zareagowałam zarówno ja, jak i siostra Lou.
- Masz na imię Charlotte?- zapytała.
- Tak. Ty też, co nie?
- Yhym. Jesteś…?
- Dziewczyną Harry’ego.
- A nie Lou?
- Nie… Już nie.- odpowiedziałam tonem wypełnionym ukrytym
bólem.
- Kocha Cię.- stwierdziła.
- Nie. Sam mi powiedział, że nie.
- Kiedy wrócimy już do domu, opowiem ci coś.
- Dobrze.
Co takiego mogła mieć
mi do przekazania?
Idąc wielkim parkingiem wpadłam na Harry’ego, który wartkim
krokiem kroczył ku budynkowi.
- Gdzie jedziecie?- jego oczy pomknęły po naszych twarzach.
- Dziewczyny są zmęczone.
- Dołączę do Was niedługo.
Ucałował czubek mojej głowy, po czym szepnął:
- Kochanie… Nigdy więcej mi tego nie rób.
- Nie mam takie zamiaru.
***
Lottie
z zafascynowaniem patrzyła na zdjęcia stojące na komodzie w moim pokoju.
-
Mogę już opowiadać?- zapytała.
- Oczywiście,-
odparłam z uśmiechem.
- A
więc…
_____________________________________________________________
Hej!
Sprawa rozwiązana! Nie chciałam, żeby to stało
się tak szybko, ale nie potrafię przeciągać.
Lepiej, żeby szybciej dowiedzieć się jaka jest odpowiedź
na pytanie niż żeby
tekst był monotrony, prawda?
Dość długo jest, co
nie? :D
Piszę teraz w Wordzie
i sprawdzam czy rozdział ma
wyznaczoną liczbę
słów xD
Długo brałam się za
pisanie tego rozdziału.
Staram się jak
najszybciej je pisać, ale
kończę gimnazjum i
teraz mam dużo nauki.
W poniedziałek
poprawiałam fizykę i matematykę.
We wtorek EDB, w
środę jechałam do lekarza związanego
ze zmianą szkoły.
Dzisiaj biologię, a jutro znowu do
lekarza,
więc jak widać jestem
dość zajęta.
Czas pytań!
Question 1:
Którakolwiek z Was pomyślała, że porywaczem
mógłby być
biologiczny ojciec Louisia? :)
Question 2: Jak
oceniacie postępowanie Charlotte? Dobrze zrobiła
idą na spotkanie z
porywaczami czy jest głupia? xD
Question 3: Zayn
przeżyje tę operację?
Question 4: Co może Lottie opowiedzieć siostra chłopców?
Odpowiadajcie na
pytania w komentarzach i do następnego :D
Little Bird ♥
super rozdział! tyle akcji!
OdpowiedzUsuń1. nie
2.też bym tak zrobiła xD
3. niech żyje!
4. że Lou ją kocha <3
Osobiście chcę żeby Harry był z Lottie xD
czekam na następny!
Będą ze sobą xD Dziękuję♥
UsuńNIE NIE NIE NIE NIE KURWA NIE.
OdpowiedzUsuńTO O WIELE ZA DUŻO JAK NA JEDEN ROZDZIAŁ.
KUŹWA JESTEM POPIEPRZONA, PŁACZĘ, NIE WIEM DLACZEGO AHAHAH XD
To było dobre, kuźwa, bardzo dobre.
Nie mam siły po takim rozdziale nic więcej napisać, poważnie. Ręce mi się trzęsą jprdl co się ze mną dzieje? XD
A teraz ci odpowiem na pytania:
1. NIE
2. JEST GŁUPIA DO CHOLERY XD
3. Przeżyje, musi :)
4. Pfff, proste! Powie jej że Lou ją kocha :D
Nigdy więcej mi tego nie rób, nie w czwartek popołudniu bo się nie zdążę ogarnąć z tych emocji do rana do cholery! XD
*Oddychaj Ania, oddychaj...*
Kocham cię! ♥
@uniquenewstyles
hhahhahaha xD Też Cię kocham ♥
UsuńCzemu to tak szybko się potoczyło? Niby tyle się działo, ale wszystko opisywałaś po jednym zdaniu i w sumie niewiele emocji temu towarzyszyło. Zawiodłam się :'(
OdpowiedzUsuńCóż mogę powiedzieć...? Powtórzę. Wolę szybko zakończyć jeden wątek niż go naciągać na siłę. Starałam się pisać jak najlepiej więc... nie mam sobie za dużo do zarzucenia. Nie jest najlepszy, ale też nie całkowicie do dupy.
UsuńJejkuu !! Rozdział jest genialny <33
OdpowiedzUsuńOdpowiedzi na pytania:
1.Nie pomyślałam,i jestem strasznie zdzwiona tym calym gownem z jego biologicznym ojcem
2.Szczeże mówiąc też by tak zrobiła i w głęb duszy myślę że Lottie kocha Lou 3
3. Przeżyje Musi przeżyć przecierz zstanie ojcem !!
4 myślę ze opowie jakąś historyjke o tym ze sa bardzo lisko z Lu (sis i brat) i że czesto mówił jej że ją kocha itp...
Kocham Cb i czekam na nexta <333333$
Dziękuję :') Też Cię kocham ♥
Usuń1) No co Ty ;o haha xd 2) Była to zła decyzja, aczkolwiek sama bym tak postąpiła ;) 3. Ma żyć ! On ma być ojcem, wiec ALIVE ! :D 4. Że ją kocha itp. ;p świetny rozdział, tyle się dzieje :3 @sluumberr
OdpowiedzUsuńDziękuję ♥
UsuńWspaniałe jak zawsze. :* mam jeszcze taką małą prośbę. Mogłabyś zrobić wersję mobilną bloga? Bardzo ułatwiłoby to czytenie niektórym osobą w tym I mnie.
OdpowiedzUsuńZrobione :D Dziękuję ♥
Usuń1.nie
OdpowiedzUsuń2.ona kocha Lou tylko jest zauroczona Harrym.dobrze ze tam poszla
3.tak
4.nie mam pojecia ze Lou ja kocha i ma dla niej niespodzianke lub Harry chce ja wyykozystać a Lou mu zabroni
BOSKO!!!!! w takim momencie wez...musiałaś skonczyć????
1,NIE
OdpowiedzUsuń2.Dobrze
3.MA ŻYĆ I BEZ DYSKUSJI
4.No to to nie wiem.