niedziela, 8 czerwca 2014

Rozdział 26




- Lottie! Zaczekaj!- krzyknął Liam.


Biegł za mną, aż do drzwi sypialni, które z impetem zatrzasnęłam tuż przed jego twarzą, przekręcając klucz w zamku.


- Otwórz !
- Liam. Daj mi spokój.- powiedziałam cicho.


Przez chwilę walił pięściami w drewnianą powłokę, po czym dźwięk jego kroków wypełnił korytarz.


- Co ja mam…


Szybko sprawdziłam stan swojego konta bankowego, który wskazywał ponad 70000 funtów. Ugh. Pieniądze z umowy z  Lou.


- Kochanie…- delikatny głos Harry’ego uderzył w moje uszy.- Otwórz.


Odpowiedziała mu jedynie cisza.


- Zayn nie chciał tego powiedzieć…
-Oboje wiemy, że chciał!
- Proszę… Wpuść mnie. – wychrypiał.
- Ja…


Po krótkim zastanowieniu się, odblokowałam drzwi.


- Kocham Cię.


Zielonooki zamknął mnie w swoich ramionach.


- Harry… - jęknęłam.
- Tak?
- Zaraz… Zaraz mnie udusisz!
- Oh. Przepraszam.
- Też Cię kocham.- uśmiechnęłam się.
- Naprawdę?
- Oczywiście!


Chłopak zachichotał, dzięki czemu wyglądał bardzo młodo.


- Jesteś uroczy.
- Weź.- mruknął.
- To komplement!
- Uroczy z tą rozciętą wargą?
- Tak! I z tymi swoimi loczkami.


Wsunęłam palce w jego włosy, składając pocałunki na ranach zdobiących jego twarz.


- Zayn był zły, ale tak nie uważa..
- Zapomnij o tym. Źle zrobiłam, zostawiając tam tak ważny dziennik, a teraz chciałabym przebrać się i zjeść coś.
- Niall został na dole, więc nie wiem czy cokolwiek zostanie w lodówce.
- Miły i kochany jest.
- Ej. Ej. To ja jestem…
- Tak jesteś! Jesteś moim księciem.
- A ty moją wiewiórką.
- C-Co?
- Nie wiem, nie pytaj.
- Jesteś dziwny.
- Oj wiem, Mała, ale to dlatego mnie kochasz.
- No nie wiem…
- Pff.
- Oplułeś mnie!- pisnęłam, teatralnie wycierając policzek.
- Jasne jasne!
- Z czego się śmiejesz, Debilu?
- Z Ciebie!
- Nie lubię Cię!
- W takim razie mogę sobie iść.
- Nie możesz!


Syknął, kiedy szarpnęłam go za bark.


- Ojej. Przepraszam. Zapomniałam.
- Nic się nie stało, Skarbie.
- Mięęęczak!- głowa Niall wychyliła się zza framugi.
- Spieprzaj, Idioto.- Harry rzucił w niego poduszką.
- Skarbie! Skarbie!- przedrzeźniał go Blondyn.
- Zabiję Cię, Gnojku.


Usunęłam się z miejsca ich dziwacznych docinek, zabierając z torby świeże ubrania.



***



Po zjedzonym posiłku udałam się na ogród, by zadzwonić pod numer używany przez porywaczy.


- Słucham Cię, Złotko.- odezwał się jeden z nich w słuchawce.
- Potrzebuję więcej czasu. –wyznałam bez ogródek.
- To znaczy?
- Zdobędę tyle ile chciałeś, ale daj mi jeden dzień więcej.
- Popierdoliło Cię chyba, kurwa.- syknął.
- Nie. Zależy Ci… Wam na pieniądzach, prawda?
- Ta.
- Więc daj mi 24 godziny więcej,  a zdobędziesz je.
- Ja pierdole.
-  Co będziecie mieli z zabicie Lou? Nic, a tak przynajmniej będziecie mieli kasę.
- Dobra. Masz dzień więcej, ale dodasz 50000.
- Serio, kurwa?
- To mój warunek.
- … Zgadzam się.
- A więc… Jutro w ustalonym miejscu o… 6 rano.
- Tak wcześnie.
- Tak. Słyszałaś.
- Daj mi Louis’a. Chcę mieć pewność czy nic mu nie zrobiliście.
- Nie. Masz być punktualna.
- Czek…
- Do zobaczenia, Charlotte.


Usłyszałam szum, obwieszczający przerwanie połączenia.


- Z kim rozmawiałaś?


Odwróciłam się. Demi skubała płatek jednego z tulipanów obok niej.


- Um.. Z kolegą.- skłamałam po raz kolejny.
- Jak się nazywa?
- A… Austin?


Po wyrazie jej twarzy wiedziałam, iż nie uwierzyła w moje wyjaśnienia.


- Tylko nie wpakuj się w jakieś bagno.- ostrzegła na odchodnym.
- Ale…!
- Pamiętaj!- odkrzyknęła.


Czułam rosnące we mnie wyrzuty sumienia oraz strach.


- Lottie!
- Tu jestem, Kate!
- Pomożesz mi z obiadem?
- Jasne. Tylko daj mi chwilę.
- Mamy czas. Chłopcy jadą do naszego mieszkania.


Jej! Idealna okazja, by się wymknąć.


- Co mam zrobić?- zapytałam.
- Pokrój warzywa.- poinstruowała Blondynka.




***



Prawie gotowe danie trafiło do piekarnika, kiedy chwyciłam swój plecak i ruszyłam biegiem w stronę bramy.


- Pani Davis!- gonili mnie ochroniarze, na szczęście miałam sporą przewagę nad nimi.


Na wszelki wypadek zwolniłam dopiero przecznice dalej. Zatrzymałam się na przystanku autobusowym, skąd zamówioną taxówką udałam się do willi Tomlinson’a.


- Ugh…


Zapasowy klucz pasował do zamka w głównych drzwiach.


- Charlotte?- Amber stała na schodach, prowadzących na piętro.
- Heeej!- jęknęłam.
- Co tutaj robisz? Gdzie jest Louis ?
- Długa historia... Mam coś do załatwienia.
- On o tym wie?
- Oczywiście.


Udałam się do jego sypialni, po czym odnalazłam ukryty (standardowo) za obrazem sejf.


- 3… 7…5…? 1?- próbowałam przypomnieć sobie kod.- Kurwa.


Wpisałam jeszcze raz zmieniając kolejność liczb, a ciężkie drzwi ustąpiły. W środku znajdowały się dokumenty oraz pieniądze. Wpakowałam 200 tysięcy do bordowego plecaka.


- Do zobaczenia!- krzyknęłam, nie wiedząc gdzie znajduje się  moja dawna współpracowniczka.
- Dzieje się coś złego, prawda?- pojawiła się nagle przede mną.
- Amb… To nie jest dobry moment na takie pytania. Spieszę się.
- Odpowiedz mi, proszę…- powiedziała, wręcz błagalnie.
- Tak. Więcej nie mogę powiedzieć. Pa.


W drodze powrotnej starałam się zachowywać jak najbardziej neutralnie… Choć znając mnie, za pewne nie za bardzo mi to wychodziło.


- Gdzie ty do cholery byłaś?!- przywitał mnie wrzask naprawdę wkurzonego Styles’a.
- Po kilka rzeczy do sklepu i musiałam kilka zabrać z domu Lou.
- Co kurwa?! Przecież tam jest najbardziej niebezpiecznie!
- Oj nie przesadzaj!


Odsunęłam się do tyłu, kiedy podniósł rękę.


- Lottie…
- Ja…
- Myślałaś, że chciałem Cię uderzyć? – szepnął.
- T-Tak.- wyznałam.
- Nigdy bym Cię nie uderzył!
- Wiem, przepraszam.- burknęłam.
- Po prostu… Baliśmy się od Ciebie.
- Nie było nic niepokojącego.
- Oni się ukrywają.. Jestem pewien, że Cię śledzili.
- Możliwe, ale jak widać nic mi nie zrobili.
- Jeszcze…
- Jesteś nadopiekuńczy.
- Być może, ale to dlatego, że Cię kocham.
- Ew.- przerwał nam po raz kolejny Zayn.- Gdzie byłaś?
- Na zakupach i po kilka rzeczy u Louis’a.
- Miałaś nie wychodzić . NIGDZIE.- nie brzmiał zbyt przyjaźnie.
- Wiem.
- Więc dlaczego wyszłaś?
- Bo tak.
- Ugh. Jesteś taka dziecinna.
- A ty taki wredny.- odwarknęłam.
- Spieprzaj.
- Hola! Hola! Tylko się nie bijcie!- zaśmiał się Hazz.


Wrzuciłam plecak bezpiecznie pod łóżko, po czym odgrzałam sobie obiad.


- Lottie? Możemy porozmawiać?- zapytała Kate.
- Jasne.
- Na osobności?- spojrzała dyskretnie na Niall’a.
- Um rozumiem. Już się usuwam.- odezwał się nagle Horan.
- Nie. My możemy pójść.
- Nie, zostańcie.


Naprawdę polubiłam tego chłopaka. Nie sprawiał żadnych problemów, był miły i cholernie zabawny.


- O co chodzi?- zostałyśmy same.
- Ja… Khym…
- Spokojnie.
- Jestem w ciąży.

Chwilę milczałam, próbując przetworzyć jej słowa.


- Czekaj. Powtórz.
- Jestem w ciąży.
- Na- Naprawdę?!
- Tak!


Zaczęłam piszczeć. Kiedy przytuliłam ją z moich oczu popłynęły łzy szczęścia.


- Jeju!!! Kocham Cię!- krzyknęłam.- Zayn wie?
- Niee…
- Dlaczego?!
- Boję się mu teraz mówić.. Jest dość rozdrażniony.
- Ugh. Powinien mimo wszystko wiedzieć.
- Czekam na dobry moment.- zesmutniała nagle.
- Który tydzień?
- 2 miesiąc.- zachichotała.
- Co?! Nie widać!
- Wiem, ale byłam już u lekarza  i już dużo widać.- rozpływała się.
- Jejuuu.. Tak się cieszę.
- Ja też jhdjsh.
- Ale musisz mu powiedzieć! Teraz!
- Teraz??
- Tak!
- Nie mam mowy.
- Proszę… Zrób to. Teraz tyle stresu, a to taka dobra nowina!
- Eh… Zastanowię się.
- Dziękuję.


Uścisnęłam ją, kiedy akurat wszedł Malik.


- Porozmawiajcie.- spojrzałam na przyjaciółkę znacząco, po czym opuściłam pomieszczenie.


Usiadłam wraz z resztą naszej grupy w pokoju kinowym. Po chwili przybiegł Zayn, krzycząc:


- Zostanę ojcem!!!


Oczywiście gratulacjom nie było końca.


__________________________________________________________________

Witajcie!
Rozdział mym zdaniem jest w sam raz (?) i nie należy do
tych nudniejszych, mimo że nie dzieje się nic nadzwyczajnego.
Ciszę się, że odpowiadacie na moje pytania i komentujecie.
To naprawdę motywuje do pracy nad fanfiction :D 
Chciałabym poruszyć pewną sprawę…Otóż…
Dość często słyszę, że dany rozdział jest podobny do
 rozdziału innego (w większości znanego) ff.
Tak, czytam inne opowiadania, ale nie znam ich przecież
na pamięć. Owszem raz.. Jeden jedyny! Inspirowałam
się DARK-iem, ale więcej tego nie zrobiłam. Pod ostatnim
postem ktoś napisał, że rozdział był podobny do Cienia.
Ops. Nie wiem o czym jest Cień. Z tego co się doczytałam
na moim tl to jest chyba o kimś z 5SOS, a ja nie jestem ich fanką, so..
Potrafię być oryginalna. Gdyby tak nie było to teraz
czytałybyście kopię innego ff. Szanuję pracę innych.
Ugh. Wyszła książka. Przepraszam.
Mam nadzieję, że się spodoba J
Komentujcie 


Little Bird

11 komentarzy:

  1. Świetne, świetne, świetne ! :3 Zayn zostanie ojcem ! Osrbidbdhf ! <3 jak słodko *,* Lottie martwię się o Ciebie ;c mam nadzieje, że porywacze nic Ci nie zrobią ;) czekam na nexta xx @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarbie to jest genialne! Ta ciąża Kate i pod koniec Malik 'Zostane ojcem !' Genialne <33
    A tymi wszystkimi komami co mówią że twoje rozdziały są skopiowane czy coś z tym stylu to się nie martw, najwidoczniej ie doceniają twojej pracy ;3
    Czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Czekamy na next! ;DD
    @Real_Oliwia_P

    OdpowiedzUsuń
  4. Zayn jako tatuś <3
    nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział :) Pisanie idzie Ci coraz lepiej :)
    Oby do następnego,
    @1Directionerka1 xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem ojcem !!!!!!!!! I ta jego reakcja :D:D:D

    OdpowiedzUsuń
  7. 'jestem ojcem!' hahahahahha xd super rozdzial x czekam na nn ❤ @_bizzleismine_

    OdpowiedzUsuń
  8. Ahhaha koniec najlepszy! :D Mały/a Malik/owa. Hahahah ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Supeer. i jak fajnie że Kate jest w ciąży ;) do nastepnego

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K