niedziela, 15 czerwca 2014

Rozdział 28



- A więc…- zaczęła, usadawiając się wygodniej na materacu mojego łóżka.- Zaczekaj.


Dziewczyna wyjęła z tylniej kieszeni swoich spodni telefon, po czym w mgnieniu oka odpisała na wiadomość, którą otrzymała chwilę wcześniej.


- Moi bracia to tacy typowi faceci. Serio. Dla nich mówienie o uczuciach jest swego rodzaju hańbą, nigdy nie słyszałam, by któryś nich powiedział „Kocham Cię”…


Cóż. Ja tak.


- Nigdy nie przyprowadzali swoich dziewczyn na spotkania rodzinne i takie inne. Nie rozumiałam co nimi kieruje, ale z biegiem lat zauważyłam o co chodzi. Oni chcą być traktowani jak dorośli mężczyźni, a wystarczy raz spojrzeć i już wiesz, że w głębi duszy to nadal dzieciaki. Z tego co wiem to ta płeć tak ma.- parsknęła.
- Chyba tak.
- Ale wiesz co?
- Hm?- mruknęłam, mimo iż wiedziałam, że to było pytanie retoryczne.
- Odkąd pojawiłaś się ty, wszystko uległo zmianie.
- Jakiej?
-Hazz i Lou nigdy nie byli ze sobą w dobrych stosunkach, ale w ostatnich dwóch miesiącach kłócili się codziennie. Dosłownie. Nie poznawałam ich. Louis po części zmienił się na lepsze… Był uśmiechnięty, milszy, odzywał się do nas częściej i w ogóle nie przypominał samego siebie, jednak… Któregoś dnia przyjechał do nas i był serio wkurwiony. Bez kija nie podchodź. Nawrzeszczał na wszystkich, po czym pojechał sobie jak gdyby nigdy nic. Kilka godzin później pojawił się Harry…. Jego humor był przeciwieństwem Huraganu Louis. Był rozanielony! Dlaczego był szczęśliwy? Bo zerwałaś z Boo. Mama wygłosiła mu kazanie, że to egoistyczne, ale wtedy żadne z nas nie dostrzegało tego co on do Ciebie czuł.
- A teraz?
- Teraz widać to na kilometr. Chciałabym móc porównać ich miłość do Ciebie, ale nie mam do tego prawa. Nie wiem co ukrywają, ale jedno jest pewne. Zawróciłaś im obu w głowach, a ja kompletnie nie wiem jak to zrobiłaś w tak krótkim czasie… Jestem pod wrażeniem.
- A Suzie?
- Ta cała Suzie to niezła szmata. Od początku nikt z nas jej nie lubił. Mieliśmy rację, że pałaliśmy do niej nienawiścią. Naciągnęła go na dziecko, a Lou nawet jej nie kochał i nie kocha…  Ugh. On się tak cholernie zmienił i jeszcze to porwanie… Kiedy ja się urodziłam, mężem Jo był już Mark, więc nie wiedziałam na dobrą sprawę jaki był Robert.
- Robert?
-Biologiczny ojciec Louis’a. Nasza mama długo dochodziła do siebie po jego rzekomej śmierci. Kochała go. Niestety nie wiedziała, jak złym człowiekiem jest.  Oby gnił w więzieniu.


Przytaknęłam głową, całkowicie zgadzając się z jej słowami.


- Tommo bodajże dwa tygodnie temu zawitał u nas już całkowicie odmieniony. Rodzice nie mogli uwierzyć i załamywali ręce nad jego wyglądem. Moim zdaniem pasują mu tatuaże, ale to najmniej ważne. Przyjechał także Harry. Byłam zdziwiona, że tego dnia odnosili się do siebie w miarę normalnie. Usiedliśmy w trójkę na balkonie. Ja sprawdzałam swojego Twitter’a, a oni pili piwo. Wtedy  Lou powiedział najdojrzalszą rzecz w ciągu całego swojego życia.
- Co takiego?- dociekałam.
- Khym. Khym. Powiedział „Liczy się dla mnie tylko jej szczęście. Jeśli Lottie ma być szczęśliwsza przy Tobie, to proszę bardzo. Droga wolna. Chcę, żeby po prostu było jej dobrze”.
- Boże…- zakryłam usta drżącą dłonią.
- Charlotte. Nie będę ci narzucała swojego zdania. To z kim się zwiążesz to już wybór twojego serca. Nie patrz na współczucie czy na coś innego… Patrz na to co czujesz.


To zdumiewające, że moja imienniczka miała zaledwie szesnaście lat, a potrafiła podnieść mnie na duchu lepiej niż ktokolwiek w moim wieku lub starszy. Mówiła rzeczy, które uderzały bezpośrednio do mojego mózgu i wspomnianego przez nią serca, powodując u mnie nastrój idealny dla przemyśleń. Były słowa, które dusiły się we mnie od tygodni, ale to był ten moment. Moment, w którym miałam okazję wypowiedzieć je na głos, nie będąc przy tym ocenianą. Odetchnęłam więc głęboko, po czym spojrzałam w jej błyszczące oczy.


- Kocham Harry’ego. Kocham to jak się przy nim czuję. Naprawdę uwielbiam w nim wszystko… No, prawie wszystko. Ale z drugiej strony… Z Louis’em połączyło mnie coś szczególnego. To jakaś niewidzialna nić, ale.. Nie pasujemy do siebie.
 - Wy?- zaśmiała się.- Oczywiście, że pasujecie. Nie wiesz o nim za wiele.  Nie znasz jego ciemniejszej strony, ale nie musisz się jej bać… Wiem, że jesteście dopasowani przez los. On jest ciemnością, a ty jego światełkiem. Ponoć przeciwieństwa się przyciągają.


Kątem oka dostrzegłam Harry’ego, opierającego się o framugę drzwi. Ręce miał założone na klatce piersiowej, a jego usta tworzyły linię prostą.


- Przynajmniej tak mówią ludzie.- dokończyła Blondynka.


Lokaty prychnął, po czym odezwał się tym swoim zachrypniętym głosem.


- Młoda. Chodź.


Lottie spojrzała na mnie przelotnie, następnie opuściła pomieszczenie w ślad za swoim bratem.


- Boże…- przetarłam zmęczone oczy dłońmi.


Ten dzień przyniósł ze sobą wiele złych zdarzeń i sprzecznych emocji. Zabawne, że moje szare życie nagle zmieniło się diametralnie. Monotonnie dnia codziennego zastąpiły wielkie pieniądze, nieznane mi dotąd uczucia, porwania, chore zagadki z przeszłości i popieprzone sytuacje. Pasowało mi to… Do czasu. Chyba nikt nie chciałby spędzić tygodnia, przetrzymywany w jakimś magazynie bez jedzenia czy dostępu  do bieżącej wody.


Byłam wyczerpana… Zarówno fizycznie jak i psychicznie. Potrzebowałam snu. Dużo snu.


Zamknęłam się w łazience. Ubrania zsunęły się z mojego ciała, powodując zimny dreszcz na całej jego powierzchni. Płyn do demakijażu pozwolił mi na doszczętne pozbycie się resztek makijażu sprzed kilku dni… Odbicie w lustrze wyglądało okropnie. Podkrążone oczy, zadrapania, siniaki… Bili mnie. Brutalnie.


Dość.


Ciepła woda pozwoliła mi na pierwszy od długiego czasu moment odprężenia. Masowałam swoją skórę żelem mango, którym zawsze, cudowanie pachniał Harry. Szampon oraz odżywka ożywiły moje włosy, które naprawdę potrzebowały umycia… To było to… Rozkoszowałam się każdą sekundą spędzoną pod prysznicem. Niestety wszystko co dobre kiedyś się kończy.  Niechętnie odsunęłam zasłonę w ryby, by osuszyć się wielkim ręcznikiem.



***



Zielonooki czekał, bawiąc się małą piłeczką. Nawet na mnie nie spojrzał tak jak to zazwyczaj czynił.


- Coś nie tak?- zapytałam, opierając głowę o jego ramię.
- Nie.- rzucił krótko.


Potrząsnęłam głową.


- Dokąd idziesz?
- Będę spała w pokoju dla gości.
- Z jakiej racji?
- A może z takiej, że jesteś na mnie wkurwiony bez konkretnego powodu?!- powiedziałam ciut za głośno jak na porę nocną.
- Bez żadnego konkretnego powodu?!- powtórzył.- Ty chyba sobie ze mnie kurwa kpisz!
- Co takiego zrobiłam?!
- „ Z Louis’em połączyło mnie coś szczególnego”- przedrzeźniał z wyraźną odrazą w głosie.
- Słyszysz tylko to co chcesz słyszeć!
- Ta. Leć do niego. Przecież tak idealnie do siebie pasujecie!


Zacisnęłam usta, starając się utrzymać łzy w granicach moich oczu. Czułam się okropnie, więc bez słowa odeszłam.



***



Nigdy dotąd nie przebywałam w gościnnym pokoju dłużej niż pół godziny. Zazwyczaj jedynie zmieniałam tutaj pościel, ścierałam kurze czy odkurzałam. Tego dnia było inaczej. Miałam tam spędzić całą noc. Sama, nie czując ciepła bijącego od mojego ukochanego. Tak. To jego kochałam. Dawał mi wszystko czego potrzebowałam. Przy nim czułam się potrzebna. Uzupełniał mnie.


Nie. Nie. Nie.


Mimo zapierania się z wszystkich sił, już kilkanaście minut po wsunięciu się pod kołdrę obcego mi łóżka, załkałam w poduszkę. Londyn to około ośmiomilionowe miasto, ja miałam te szczęście że w tym tłumie odnalazłam mojego własnego Anioła, a teraz? To ja wszystko pieprzyłam na każdym kroku. Dlaczego? Dlatego, że spotkałam również brata mojego Aniołka. Hah. Z ich dwojga każdego mogłabym nazwać Aniołkiem. Obaj wyglądali jak greccy bogowie i potrafili traktować mnie tak jakbym była dla nich najważniejsza.
Głuchą ciszę przerwał dźwięk otwierania drzwi.


- Kto tam?- pisnęłam.


Nie musiałam otrzymać słownej odpowiedzi, ponieważ poczułam znajome loki na mojej szyi. Harry położył swoje nogi po obu stronach mojego ciała, po czym przytulił mnie tak, by nic mi nie zrobić.


- Kochanie… Przepraszam… Tak cholernie przepraszam.- wyszeptał.
- Nie. To ja zawiniłam. Jestem głupia. Przepraszam.
- Zachowałem się jak dupek.
- Kocham Cię, bez względu na wszystko.
- Naraziłem Cię na niebezpieczeństwo.- kontynuował recytowanie listy swoich rzekomych win.
- Nie. Przestań.
- Ale…
- Proszę.
- Kocham Cię. Przepraszam.


Nasze usta zdawały się być stworze tak, aby mogły idealnie do siebie pasować.


- Harry… Słyszałeś moją rozmowę z Lottie?
- Tylko kawałek…
- Przepraszam… Minęło niewiele czasu od rozstania z Lou. Kochałam go… To nie mija tak szybko.
- Wiem i jeśli zdecydujesz, że to z nim chcesz być, pozwolę Ci odejść.
- Teraz jestem tutaj. Z Tobą.
- Wiem i dziękuję Ci za to.
- Przecież nie masz za co.
- Mam. Sprawiasz, że staję się lepszym człowiekiem.


Jego słowa rozczuliły mnie.


- Boże… Tak bardzo Cię potrzebuję.- wyszeptałam.- Znam Cię tak krótko, a jednak…
- To nie czas ma znaczenie, a uczucie.
- Nie podejrzewałam Cię o takie głębokie myśli.
- Mówiłem, że dzięki Tobie zmieniam się.
- Jesteś idealny.
- Daleko mi do ideału.
- Dlaczego tak mówisz?
- Któregoś dnia się dowiesz.- rzucił tajemniczym tonem.
- Nie mogę teraz?
- Nie.. Zaczekajmy trochę czasu.
- No dobrze.


Przez chwilę milczeliśmy.


- Chciałabym wejść do twojej głowy, poszukać mojego imienia i sprawdzić jaką ma definicję.- zacytowałam tweet’a, który ostatnio utkwił mi w pamięci.
- Definicję?- zamyślił się.- Hm… Słodka, miła, niewinna, gotowa do poświęceń, pomocna i piękna osóbka.
- Słodzisz…
- Mówię prawdę.


Ziewnęłam przeciągle, czując jak odpływam.


- Dobranoc, skarbie.
- Dobranoc, Harry.




***



Dzięki obecności pewnego chłopaka u mojego boku, spałam dłużej i spokojniej. Również ten sam chłopak stał się głównym bohaterem moich popapranych snów, które z biegiem czasu stały się odzwierciedleniem mojego idealnego świata. Świata, w którym każdy był szczęśliwy, kochany i niczego nikomu nie brakowało.


- Dzień dobry!- wszyscy, którzy byli na siłach zgromadzili się w kuchni.
- Hej!
- Idziemy dzisiaj do Zayn’a i Lou.- oświadczyła Kate.
- Oh…
- Idziesz?
- Chyba… Chyba tak. Która godzina?
- 16.
- Co?!
- Tak.- zachichotał Niall.
- Boże.


Popędziłam  do sypialni, by zmienić ubrania.


- Gotowa?- Liam wyglądał na zmartwionego na widok śladów po dotyku porywaczy na mojej skórze.
- Tak. Jedziemy?
- Może lepiej, żebyś nie szła do Lou?
- Co? Dlaczego?
- Wiesz… Były chłopak…
- Boże. Czy wszyscy tutaj wszystko wiedzą?
- Raczej tak.
- Super. Liam, jesteśmy dorośli. Nie będę go na siłę unikać.
- No dobrze… Jak chcesz.



***



Kiedy zapytaliśmy o pokój, w którym przebywa Zayn, lekarz prowadzący poprosił Kate do swojego gabinetu.


- Śpi…- szepnęłam do przyjaciółki.
- Nie.- jęknęła łamiącym się głosem.- On nie śpi.
- Jak to?
- Zapadł w śpiączkę.


Łzy spłynęły potokiem po jej bladych policzkach.


- Będzie dobrze. Obudzi się.- zaszlochałam do jej ucha podczas przytulenia.
- Boję się. Lottie, ja się cholernie boję.
-  Ja też, ale wiem, że on nas nie zostawi. Nie zostawi waszego bobasa.
- Dziewczyny, co się stało?- Hazz położył dłoń na moim ramieniu.
- Zayn… Zayn zapadł w śpiączkę.
- O kurwa…


Wieść o jego stanie rozniosła się w naszej grupie bardzo szybko, powodując okropny nastrój u każdego z nas. To był najgorszy moment na  takie zdarzenia. Ciąża Kate był zagrożone przez ten cały stres, przez co każdy był jeszcze bardziej zaniepokojony.


- Pójdę do Louis’a , potem zabiorę Cię na obiadek.- uśmiechnęłam się do Jefferson.
- Nie jestem głodna.
- Ale ona lub on tak.- moja ręka spoczęła na jej brzuchu.- Lecę.


Sala Tommo znajdowała się piętro niżej.


- Hej, Boo…


Chłopak powoli odwrócił owiniętą bandażem głowę w moją stronę, lecz nie odpowiedział.


- Jak się czujesz?
- Nie powinnaś tutaj przychodzić.- jego głos był ledwo słyszalny.
- Czemu?
- Tak będzie lepiej. Nie powinniśmy ogólnie się kontaktować.
- Lou.  Nie masz racji. To, że nie jesteśmy  już razem nie oznacza, iż nie możemy być przyjaciółmi czy coś.
- Nie sądzę.
- Przemyśl to sobie. Wracaj do zdrowia, pa.


Mój żołądek ściskał się na myśl, że mogę już nigdy więcej go nie zobaczyć czy z nim porozmawiać.


- Szybko się uwinęłaś.
- Tak tak.- uśmiechnęłam się sztucznie.- Idziemy?
- Jasne.
 - Hazz, zabieram Kate na obiad. Wrócimy do domu metrem.
- Nie ma mowy, jak skończycie zadzwoń do mnie i przyjadę do was.
- Oki. Do zobaczenia, skarbie.



***



Restauracja znajdowała się chwilę drogi od szpitala. Prowadziło ją stare małżeństwo. Joseph oraz Vanessa mieli swoich stałych klientów, których imiona znali na pamięć, tak samo jak ich ulubione dania. Ja należałam do tej grupy.


- Kogo moje oczy widzą!- Van rozchyliła swoje ramiona na mój widok.
- Dzień dobry!
- Miło Cię widzieć, moja Kochana.
- Mnie również. Poznaj Kate oraz jej maluszka.
- Witaj! Gratuluję błogosławionego stanu!


Staruszka była bardzo miła, a także pobożna jak nikt inny.


- Charlotte, to mój wnuczek Jake.
- Hej.


Dość wysoki brunet pojawił się u boku swojej babci.


- Lottie.
- Jake.- podaliśmy sobie ręce.
- Um…
- To co zawsze?- Jo objął swoją żonę.
- Tak! Kate?
- Hm… Wiele dań mnie zaciekawiło.- odparła.
- Zamów wszystko na koszt firmy. Dziecko musi jeść!- zaszczebiotała Vanessa.
- Nie, nie mogę. Nie muszą państwo.
- Ojojoj. Bez gadania!
- Dziękujemy!


Zajęłyśmy stolik blisko ona.


- Są naprawdę mili!
- Oj wiem. Rodzice zawsze mnie tu zabierali, dopóki nie polecieli do USA.
- Tęsknisz za nimi, prawda?
- Oczywiście…


W jej oczach widziałam strach… Chodziło o Zayn’a, tego byłam pewna.


- Kate...?
- Tak?
- Muszę Ci coś powiedzieć. Długo nad tym myślałam… To była trudna decyzja i będzie mogła wiele zmienić.
- Jezu, Lots. Boję się. Nie masz dobrej miny.

__________________________________________________________


Hej!
Starałam się wprowadzić jakieś dłuższe opisy i dialogi J
Nie wiem czy wyszło czy nie. Ocenę pozostawiam
wam. Patrząc na ilość wyrazów w tym rozdziale, a w poprzednich
mogę jedynie wywnioskować, że mimo iż jest krótszy to bogatszy.
Przykro, że starałam się jak najlepiej opisać sytuację
w tamtym rozdziale, a komentarzy było tak mało.
Cóż…. Whatever. Powiem Wam, że Jake niedługo
pojawi się jako jeden z głównych bohaterów.
Czas na pytania.

Question 1: Jaką decyzję podjęła Lottie?

Question 2: Lou odezwie się do niej jeszcze kiedykolwiek?

Question 3: Jaką rolę odegra Jake w całej historii?

Do następnego.


Little Bird 

10 komentarzy:

  1. piękny rozdział ;') mam nadzieję, że Lottie wróci do Louisa ;>
    1) nie mam zielonego pojęcia haha xd 2) no jasne, oni mają ze sobą być ! 3) zakręci się koło Lottie ? ;p nie wiem :D
    czekam na nexta xx
    @sluumberr

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział. Jestem ciekawa co Lottie postanowiła. Czekam na next ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. 1. ważną
    2. tak
    3. interesującą
    zgadłam? wiem, że tak xD
    Hazz i Lottie <33
    nie mogę się doczekać następnego rozdziału!

    OdpowiedzUsuń
  4. Głębokie myśli Hazzy i Lou *.* czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  5. 1. Wróci do USA
    2. Tak
    3.nwm

    Genialny kiedy next

    OdpowiedzUsuń
  6. 1. Jeżeli się okaże że wróci do Lou to ją zamorduję i kuźwa flaki powyrywam (XD)
    2. Tak
    3....
    Całkowicie zgadzam się z twoją notką. Nic dodać,nic ująć. Muszę już spadać spać, więc komentarz krótszy niż zwykle :)
    Czekam na następne, ilysm! ♥
    @uniquenewstyles

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny rozdział! Jestem pod ogromnym wrażeniem. Bardzo mi się podoba. Czekam na więcej ;)
    ILY,
    @1Directionerka1 xx

    OdpowiedzUsuń
  8. 1.zostawi ich oboje
    2.pewnie beda jeszcze razem
    3.poleci do USA i atm ja dopadna i lou ja uratuje a Hazza bedzie miał do niej żal
    Super szybko dodaj nexta>>>>

    OdpowiedzUsuń
  9. Jejkuu rozdzial jest swietny <3333
    Odp 1 : mysle ze Lots chce wrucic do Lou i to bedzie dla niej trudne zeby zostawic hazze.
    Odp 2 : Lou moze ja kocha ale chce sie pogodzic z tym ze ona kacha/kochala Hazze. Ale chyba ona powie Hazzie ze chce byc z Lou i Hazz to uszanuje
    Odp 3 : Jake chyba odegra nowego pryjaciela Lottie ktory bedzie jej bardzo bliskim przyjacielem i nie bedzie chcial czegs wiecej bo widzi jak Lottie zalezy na Lou ;33
    Kocham i czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Omg omg ! ♥
    1.nie wiem, nie wiem
    2. na pewno będą ze sobą gadać.
    3. to chyba bd jej przyjaciel i larry bd zazdrosny i bd akcja ;p
    Do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń

Szablon by S1K