Czerwona czcionka powinna Wam się kojarzyć
już z czymś, ale mimo to zapowiem i ostrzegę.
Rozdział zawiera treści przeznaczone dla osób
pełnoletnich (oczywiście, że nie xD ). Nie chcesz
to nie czytaj. Mam nadzieję, że nie zryję Wam psychiki.
Patrzyłam
wciąż w jeden i ten sam punkt naprzeciwko mnie, podczas gdy Harry cierpliwie
czekał, aż dokończę tak ważne dla niego zdanie.
- Przepraszam...- zebrałam się w sobie. -
Ja... Sama nie wiem co czuję. Przepraszam. Nie chcę Cię ranić. Po prostu daj mi
czas.
Choć wyraz jego twarzy pozostał
niewzruszony, to jego zielone oczy zdradzały wszystko. W głębi ich koloru
odkryłam mieszankę wielu emocji: bólu, strachu, rozgoryczenia, zażenowania,
złości, rozbicia i... Żalu. Żalu do mnie lub do siebie samego. Solidna dawka
alkoholu jedynie dwukrotnie zwiększała odczuwania przez niego bodźców i uczuć
wewnętrznych. Bałam się. Bałam się, iż po raz kolejny zniknie na kilka dni,
bądź na nawet dłuższy okres czasu... Że więcej mi nie zaufa... Że stanie po
stronie swojego brata... Oh. O jak wiele rzeczy bałam się w tamtym momencie.
Stopniowo traciłam najważniejsze dla mnie osoby. Chyba wolałam swoje szare
życie studentki od tego, które właśnie przeżywałam... Zero problemów, nie
licząc tych, kiedy nie nauczyłam się na ważny sprawdzian. A teraz? Nie radziłam
sobie z zakochaniem i nagłym zainteresowaniem ze strony chłopców. Wyznanie
Harry'ego jedynie powiększyło kłębek myśli, kotłujących się w mojej
prawdopodobnie napuchniętej głowie.
- Przepraszam. Przepraszam. - powtarzałam
te słowa niczym mantrę. - Nie odchodź. Przepraszam.
Chłopak wyrwał swój nadgarstek z mojej
malutkiej dłoni, po czym odwrócił się do mnie plecami.
- Harry... Nie rób tego.- wyszeptałam
wręcz błagalnie.
- Za późno.
- Nie. Nigdy nie jest za późno. Proszę
powiedz, że nie!
Złapał go za napięty biceps, ten jednak
strącił moją rękę.
- Nie. Hazz.
Balansowałam na cienkiej granicy pomiędzy
złością, a chęcią rozpłakania się.
- Zostaw mnie!
Moje plecy gładko przywarły do białej
ściany, gdy Harry bez większego wysiłku pchnął mnie na nią.
- Nie chcesz mnie? Rozumiem, ale na miłość
boską... Daj mi odejść z resztkami honoru!- mówił, opierając swoje ręce
po obu stronach mojego ciała.
Nagle, nawet ku swojemu zdziwieniu,
złapałam go za koszulkę, przyciągając tym samym do siebie oraz namiętnie
całując.
- Co ty... - zaczął, lecz przerwałam mu.
- Cssii. Chcę Cię, głupku.
Tymi słowami wywołałam swoistą burzę
hormonów w moim organizmie.
- Kochaj się ze mną.- mruknęłam.
Nie wiem jak to się stało, ale rzeczywiście
to powiedziałam. Chciałam zrobić TO pierwszy raz z nim.
- Najpierw coś mi wytłumacz.
- O co chodzi?
- Dlaczego powiedziałaś, że nie wiesz co
czujesz?
- Ja... Khym...To trudne pytanie.
Nie potrafiłam sklecić jednego zdania,
czując na sobie jego intensywne spojrzenie.
- Ugh. Nie mogę.- prychnęłam.
- Co?
- Nie potrafię mówić, kiedy tak się na
mnie patrzysz!
- Jak?
- Jakbym była jakimś deserem!
Cieniutki chichot wyrwał się z jego
malinowych ust, po czym Harry polizał mnie w nos.
- Bo nim jesteś. Dla mnie.- szepnął tuż
przy moim uchu, przygryzając jego płatek.
Dziwny dreszcz szarpnął moim spragnionym
jego dotyku ciałem.
- Jesteś pewna swojej decyzji?- zapytał ogarniając wzrokiem
całą moją twarz, jednak skupił się
głównie na moich ustach.
Jego długa ręka powoli sunęła po moich plecach, zbliżając
przy tym nasze ciała.
- Jestem… - oczywiście, że nie byłam!
Nasze wargi przywarły do siebie w pełnym pasji pocałunku,
podczas gdy zręczne palce Harry’ego bez problemu radziły sobie z zapiętym paskiem
przy moich spodniach. Odsunęłam od siebie jakikolwiek strach oraz poczucie
niebezpieczeństwa. Liczyła się tylko ta chwila- Ja, Harry i to co nas łączyło.
Stopniowo zapominałam o wcześniejszych wydarzeniach tego dnia. Nieśmiały uśmiech wpłynął na moją twarz,
kiedy zauważyłam lekkie zdenerwowanie chłopaka. Nie mogąc poradzić sobie z
drżącymi dłońmi, oparł swoje czoło o moje. Zachichotałam cicho, czując
gilgotanie jego miękkich loków.
- Robiłaś już to?
Zaskoczona, a zarazem zażenowana pokręciłam głową na „nie”.
Byłam w 100% pewna, iż moja twarz przybrała kolor buraka.
- Cholera.- kilka przekleństw uleciało wraz z jego
westchnieniem.
- To coś zmienia?
- Oczywiście! Nie chcę zrobić Ci krzywdy.
Skrzywiłam się na samą wizję brutalnego dotyku na moim
ciele.
- Nie zrobisz tego..- wyszeptałam.
- Ja…
- Ufam Ci.
Opuszkami palców dotknęłam rozgrzanego policzka mojego
kochanka, ten natomiast przechylił lekko głowę, by wtulić się we mnie.
- A jeśli zawiodę?
- Uspokój się. To ja powinnam się teraz bardziej bać! Nie
ty.
Serce prawie wyskoczyło mi z piersi, kiedy poczułam jak jego palce starają się rozpiąć guzik moich spodni. Nie zajęło mu to dużo
czasu, więc chwilę później stałam przed nim jedynie w cienkiej białej bluzeczce
na ramiączkach, pełniącej tymczasowo rolę mojej piżamy.
Stałam jak wryta, podczas gdy on pozbywał się kolejnych części swojego ubioru. Jego opalony tors zdobiły powoli zasklepiające się ślady po walce.
- Nie boli już.- powiedział, widząc na co patrzę.
- To niebezpieczne.
- Lubię to... I jak widać nadal żyję.
Miękkie, pełne usta złączył się z moimi, język torował sobie drogę między moimi rozgrzanymi wargami. Położyłam swoją dłoń na jego karku, kiedy prowadził mnie tyłem do łóżka, nie przerywając pocałunku.
- Podnieś ręce.- nakazał.
Bez słowa sprzeciwu uniosłam je, by po chwili poczuć zimne powietrze oplatające moją klatkę piersiową.
- No no... Bez stanika?- w jego głosie czułam podziw.
- Miałam iść spać.- zachichotałam.
Opadłam miękko na pościel, ciągnąc Harry'ego za sobą.
- Pięknie pachniesz....- wodził nosem po moim dekolcie.
Jego usta zostawiały mokrą ścieżkę od mojej szyi aż do podbrzusza. Zadrżałam czując jego ciepły oddech na mojej koronowej bieliźnie.
- Harry... Nie. Nie mogę.- jęknęłam.
- Nie bój się... Skoro nie chcesz to nie będę nic na siłę robił.- uśmiechnął się lekko.
- Chodź tu! Zimno mi bez Ciebie.
Przewróciłam Harry'ego na plecy, po czym przytuliłam się do niego niczym koala.
- Kocham Cię...
Jego szept wywołał u mnie dreszcze i nieznane mi dotąd ciepło wypełniające moje wnętrze.
Cudem udało mi się nie wybuchnąć płaczem.
- Jesteś idealny.- obdarowałam go słodkim buziakiem.
- Nie jestem. Uwierz..
- Dla mnie jesteś.
Spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym zwalił mnie na miejsce obok siebie.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Zamknęłam oczy. Harry rozrywał szybko szeleszczącą paczuszkę, którą wyjął ze swojego portfela.
- Boisz się?- zapytał cicho.
Pokiwałam głową na 'tak". Nagle bez uprzedzenia poczułam swego rodzaju rozpychanie w dolnych partiach swojego ciała.
- Przepraszam.- musnął mój policzek.
Moje mięśnie momentalnie napięły się, kiedy ostrożnie na mnie naparł.
- Rozluźnij się.- poprosił.
Skrzywiłam się z bólu przy mocniejszym pchnięciu jego bioder. Obraz przed moimi oczami stał się rozmazany z powodu łez powoli spływających po moich policzkach.
- Nie płacz, skarbie...
Starał się dopasować do mojego wnętrza, tuląc mnie przy tym do swojego torsu.
- Pięknie pachniesz....- wodził nosem po moim dekolcie.
Jego usta zostawiały mokrą ścieżkę od mojej szyi aż do podbrzusza. Zadrżałam czując jego ciepły oddech na mojej koronowej bieliźnie.
- Harry... Nie. Nie mogę.- jęknęłam.
- Nie bój się... Skoro nie chcesz to nie będę nic na siłę robił.- uśmiechnął się lekko.
- Chodź tu! Zimno mi bez Ciebie.
Przewróciłam Harry'ego na plecy, po czym przytuliłam się do niego niczym koala.
- Kocham Cię...
Jego szept wywołał u mnie dreszcze i nieznane mi dotąd ciepło wypełniające moje wnętrze.
Cudem udało mi się nie wybuchnąć płaczem.
- Jesteś idealny.- obdarowałam go słodkim buziakiem.
- Nie jestem. Uwierz..
- Dla mnie jesteś.
Spojrzał na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy, po czym zwalił mnie na miejsce obok siebie.
- Jesteś pewna?
- Tak.
Zamknęłam oczy. Harry rozrywał szybko szeleszczącą paczuszkę, którą wyjął ze swojego portfela.
- Boisz się?- zapytał cicho.
Pokiwałam głową na 'tak". Nagle bez uprzedzenia poczułam swego rodzaju rozpychanie w dolnych partiach swojego ciała.
- Przepraszam.- musnął mój policzek.
Moje mięśnie momentalnie napięły się, kiedy ostrożnie na mnie naparł.
- Rozluźnij się.- poprosił.
Skrzywiłam się z bólu przy mocniejszym pchnięciu jego bioder. Obraz przed moimi oczami stał się rozmazany z powodu łez powoli spływających po moich policzkach.
- Nie płacz, skarbie...
Starał się dopasować do mojego wnętrza, tuląc mnie przy tym do swojego torsu.
- No kurwa... - przeklnął pod nosem.
Jego ręka powędrowała na moje biodra. Tym razem wbił się we mnie szczególnie boleśnie. Nie potrafiłam opanować swojego szlochu. To nie był ten sam Harry. Nawet jego oczy miały inny odcień niż chwilę wcześniej.
- Harry... Przestań..- błagałam.
Wzdrygnął się.
- C... Co?- rozchylił usta.
- Nie mogę.. Nie chcę tak.
- Co się stało?
- To nie... To nie byłeś ty.- odwróciłam wzrok.
- Przepraszam. Lottie... Tak cholernie... Przepraszam.
Objął mnie swoim ramionami, zostawiając przy tym całus na moim czole.
- O tym mówiłem... Przepraszam.
_________________________________________________________________________________
Hej.
Przepraszam, że pisałam ten rozdział prawie tydzień..
Brak weny i fakt, że osoby, z którymi piszę codziennie będą to czytały
nie za bardzo mi pomagały ;c Kasowałam go 3 razy ;c
I nadal nie jest dobry. Ba! Jest beznadziejny.
Przepraszam ;c Mam nadzieję, że chociaż jedno
zdanie wam się spodoba ;c Beznadzieja ;c Postaram się
jakoś Wam to zrekompensować ;c
Kocham Was ♥
Little Bird